sobota, 15 września 2018

Łenter Center czyli pan suwnicowy z pis

Uważni przeglądacze internetu zapewne trafili na to określenie, które padło z ust wybitnego działacza pislandii, z zawodu bodaj suwnicowego. Ja nigdy niczego do suwnicowych nie miałem i każdy zawód darzę szacunkiem. Pod warunkiem, że poprzestają na przesuwaniu zwrotnic na kolei. Jeżeli jednak, zamiast tego, zamarzy im się polityka, no to dupa zbita.

Żeby daleko nie szukać, weźmy takiego mnie.

Moja głupia gęba codziennie przeraża mnie w lustrze, zawsze dostaję sromotny łomot od syna i żonusi we wszystkie możliwe gry, w które gramy, klnę jak szewc i raz na tydzień zmieniam majtki. Tyłem do przodu.
Ilość moich wad i wyczynianych głupot jest wręcz gigantyczna, ale jednego nie robię. Nie robię z siebie pośmiewiska. Aż tak głupi to ja nie jestem.
W przeciwieństwie do owego suwnicowego.
Być może pierdolnęła go kiedyś jakaś lokomotywa, albo miał zbyt pobłażliwych rodziców, dość na tym, że jego wysoka samoocena powala ze śmiechu bardziej od tornada kategorii piątej.
Zdaję sobie sprawę, że aby znaleźć sobie miejsce w rządzącej dziś partii, należy być idiotą, najlepiej kompletnym. Takim genetycznym. Z rozłożystym drzewem genealogicznym potwierdzającym głupotę wstecz do jedenastego pokolenia co najmniej.

Nie łudźcie się! Populacja tępaków wciąż będzie nam rosła za sprawą polityki Zalewskiej, kleru i szeroko rozumianej polityki sprowadzenia narodu do rangi bezmyślnej tłuszczy z różańcami w ręku i gębą pełną kościelnych wafelków, z poprzez których sączył się będzie jad przeciwko wszystkim znającym tabliczkę mnożenia i alfabet.
Suwnicowy z pisu nie jest tu żadnym pierwiosnkiem. Nie jest już nawet kępą przebiśniegów. Zaczyna być standardem wyznaczającym nowe trendy w sprowadzaniu ludzkości i jej największego atrybutu, inteligencji, do roli prostych haseł z ambony. 

Głupota może i bywa zabawna, ale tylko do pewnego momentu. Mnie ona dość dawno przestała już śmieszyć.
Nie mogę znaleźć   zdjęcia bohatera mojej dzisiejszej opowieści, a le mam zamiennik.
To pysk Jurka Targalskiego. Nic o nim nie wiem, ale jest z pisu.
I wystarczy.
To było moje słowo na niedzielę.
Amen


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz