Wysłuchuję komentarzy do wczorajszych wyborów. Pis chwali się wygraną.
Ich wygrana wygląda tak:
Dostali 32 % głosów i cieszą się, że jest to więcej niż w ostatnich wyborach.
No to zerknijmy na to z mojej strony, której, dziwnym zbiegiem okoliczności, nikt nie dostrzega.
Pis w czasie ostatnich wyborów do samorządów był w głębokiej dupie i nikt z nich nie śnił o wygranej do czegokolwiek.
Krótko potem Komorowski i jego wyborczy sztab zdjęli majtki i wypięli swoje gołe dupy Kaczorowi. Ten zaś wysłał najgłupszego swojego przydupasa na prezydenta. Zrobił to bez przekonania i wyłącznie z konieczności.
Bo tak wypadało zrobić.
I w tym momencie stało się coś, czego ja nie za bardzo mogę zrozumieć.
Wygrana Dudusia wyzwoliła w Polakach tak niewiarygodne pokłady kretynizmu, że spora część narodu wymyśliła sobie, że pis może być jakąś rozsądną alternatywą dla Platrofmersów.
Tu właśnie zaczyna się dramat.
Kościół szybko podchwycił pomysł zawłaszczenia kolejnych części niezawłaszczonego jeszcze imperium i poparł pis. Zmobilizował elektorat moherowego ciemnogrodu i już, w rok później, na kaczystan zagłosowała armia najdzikszych ameb.
Platformersi byli jeszcze na tyle durni, że niebezpieczeństwa nie dostrzegli.
I stało się.
W sprawę włączył się jeszcze pierdolnięty Kukiz, który wyeliminował głosy lewicy tworząc Kaczorowi szeroką aleję ku średniowieczu.
Nie chce mi się teraz analizować programów z serii "coś tam +", które są wyborczą papką dla najbardziej leniwych świrów, ale i one zagrały niebagatelną rolę w ich zwycięstwie.
My wam damy!
Siedźcie w domach, głosujcie na nas i płodźcie dzieci, a my zatroszczymy się o resztę.
Gówno młodych obchodzi reszta.
Wszyscy chcą mieć teraz i tutaj.
Komuna u progu.
Oni jej jeszcze nie przeżyli i wydaje się im, że można tak mieć na zawsze.
Czemu więc komuna upadła skoro było tak dobrze? Trzeba było ją zostawić.
Pis to komuniści w odsłonie z dwudziestego pierwszego wieku.
Wielkie słowa, mało treści i zero pomysłów.
Będą zapewne rządzić do czasu, aż minie koniunktura i skończą się pieniądze na te wszystkie plusy.
A wówczas to właśnie oni, jako pierwsi, wyjdą na ulice, aby urwać pisowi jaja.
Nie ma tak dobrze, aby jacyś rządzący mogli w nieskończoność zdobywać pieniądze, by je tylko rozdawać. Kiedyś źródełko wyschnie i wrócimy do strajków, kartek na mięso, cukier...
i pierdolenia, że nie mamy innego wyjścia.
Ja to przeżyłem i wierzcie mi, że najlepszą drogą do dobrobytu jest dbanie o swoje potrzeby we własnym zakresie i na swoje możliwości.
A jeżeli kogoś na to nie stać, nie umie bądź nie chce, to jest już kego prywatna sprawa.
Pomaganie tym najbiedniejszym jest naszym obowiązkiem, ale musimy najpierw na to zarobić. Wszyscy!
Bogate państwo jest efektem bogactwa jego obywateli. Pokażcie mi jeden bogaty kraj, w którym panuje narodowa bieda!
Jeżeli tego nie zrozumiemy, to pislandia doprowadzi nas niedługo do kompletniej ruiny i będziemy musieli zaczynać wszystko od nowa.
Do roboty, a nie do urzędu po zasiłek!
Zrozumcie to wreszcie do jasnej cholery, bo tracę cierpliwość.
P.s.
Czy któraś młoda matka, bez zawodu i pracy, pomyślała kiedyś za co będzie żyć jak jej dzieci skończą osiemnaście lat? A może jakiś niespełna trzydziestoletni dziś gamoń zastanowi się za co planuje żyć po pięćdziesiątce?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz