środa, 24 października 2018

Lekcja czytania i pisania na wesoło

Napiszę dziś o słowie, z którym wielu Polaków chce się identyfikować, ale niewielu rozumie z jakiego powodu.
Mam na myśli wyświechtane nad miarę słowo "szacunek", które przybrało ostatnio swoją skrótową formę "szacun".
Szacun oznacza wszystko i nic. Jest nadużywane przez wszystkich, ale ogólnie rzecz biorąc oznacza aprobatę. Niech sobie będzie. Język ewoluuje. 
W dobie telefonicznych skrótów i tak nie prezentuje się źle.
Ale...
Pisząc swojego bloga staram się jednak używać języka polskiego z obszaru zwanego literackim. To takie coś, co opisuje rzeczywistość nie w formie: no thx, dozo czy nara.
Być może sprawdza się to w telefonach, ale gdybym pierdzielnął wpis w stylu:
"To YOLO! Zrobimy se SWAGA i grzejemy na BFF. Ale jak będzie BTW to nic nie czaję i jestem  Noob.

Konie z rzędem temu, kto zrozumie co napisałem, ale próbujcie.

Docierają do mnie różne opinie o moich wpisach, a ja się staram się ze wszystkich sił nie czepiać nikogo, kto je komentuje. Rozumiem, że często jadą tramwajem do pracy, że telefony sugerują słowa, które często mają się nijak do treści wpisu, że ludźmi targają emocje.
Zapewne są jeszcze tysiące innych powodów, dla których publikowane odpowiedzi mijają się z logiką ich autorów. Często niechcący.
Wierzcie mi...
Rozumiem to i zanim komuś odpiszę, próbuję wyłowić prawdziwy sens odpowiedzi.
Czasem jest jednak tak...
Wstawiam na bloga zdjęcie Jenota Tarczyńskiego, ale piszę o czymś zupełnie innym. Czasem jednak  i jego gęba mówi coś o treści mojego wpisu, a zdjęcie nabiera sensu po przeczytaniu całości.
Ale po co przemęczać mózg czytaniem piętnastu zdań złożonych podrzędnie!
Odpowiedź jest zwykle taka:
 - Tychuju!

I teraz nie wiem, czy to określenie dotyczy mnie, Tarczyńskiego, czy może jakiegoś żula - współpasażera z autobusu.

Legitymować się polskim dowodem osobistym, nawet zakończenie z wyróżnieniem gimnazjum, nie zwalnia nas od tak beznadziejnego prostytuowania języka.
Zapewne każdy z Was oglądał program: Matura to bzdura...

No to, żeby zacytować pewnego rosyjskiego klasyka, napiszę na koniec...

- Z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie!

Dobranoc


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz