niedziela, 21 października 2018

Cisza wyborcza

Wróciłem z głosowania ok. 19,00 i jestem dobrej myśli.

Mam sąsiada, który, co tu ukrywać, nie wylewa za kołnierz. Spotkałem go w sklepie lekkim południem i powiedział mi tak:
- Walnąłem setkę przed głosowaniem żeby ogarnąć myśli, a teraz walnę przed obiadem drugą ku pomyślności.

To nie jest zwolennik Kryśki ani cysorza, ucieszyłem się zatem jego słusznym wyborem przed głosowaniem, w jego trakcie, i po, na tyle, że też kupiłem sobie bronka, którego nie omieszkałem zmiażdżyć jeszcze przed obiadem ku swojej zdrowotności i na pohybel pislandii.
Wciąż mam bowiem wiarę w mądrość Polaków tak srogo dotkniętych chwilowym zaćmieniem mózgów przed trzema laty.
Dość już tego!
Nie przyjmuję do wiadomości, że ta banda darmozjadów mogłaby dzisiaj wygrać! Polacy nie są aż tak głupi!
Byliśmy wczoraj na spóźnionej parapetówce. Skromna uroczystość w gronie sześciu osób. Sympatycznie, ale bez fajerwerków. Trudno było nie zejść na temat wyborów.
Wyszło tak...
Wprawdzie większość zna jakiegoś pislamistę w swoich kręgach, ale nigdzie nie jest to nawet połowa znajomych. Każdego więc dręczy proste pytanie...
- Gdzie on są?
Ja nie wiem. Słyszę, że mieszkają na Podhalu i kresach wschodnich, że zasiedlają wsie i okolice, w których jedyną wyrocznią od zawsze był proboszcz. Taki rodzaj synergii bezmyślności pod dowództwem wysysacza mózgu w sukience.
Mój tata urodził się na wsi, mama również. Jestem więc pierwszym pokoleniem "miastowych", ale nigdy, żadne z nich, nie dało powodów do wstydu bycia kimś gorszym, z takiej proboszczowskiej bajki, w której głos jednego klechy skraca intelekt parafian czyniąc z nich bezmyślne owieczki na wytyczonej drodze ku wyimaginowanej wieczności. Jedynie słusznej rzecz jasna.
Bo ludzie na wsiach są mądrzy swoją wiejską mądrością. Są tylko oszukiwani od dziecka.
Wystarczy im tylko pokazać alternatywę, a oni zrobią resztę.
Wierzę w to i nie mam do nikogo pretenski.
Pis zawłaszczył rejony najłatwiejsze, bo wiedzieli, że wszędzie indziej dostaną wpierdol.
Kampania fundowania narodowi lamp naftowych zamiast żarówek, w dwudziestym pierwszym wieku, nie ma żadnej przyszłości.
Wkrótce, bo może jeszcze nie dzisiaj, zdadzą sobie z tego sprawę najtwardsze nawet mózgi z tych, którzy dziś wybrali pioswców.
Ale to proces.
Jest mi bardzo przykro, że taki długi, bo ja jestem cholernie niecoierwilwy.
Ilość głosujących w dzisiejszych wyborach, w moim rejonie, budzi we mnie optymizm.
Jest teraz 20, 51
Za chwilę dowiemy się czy pora pakować manatki i spieprzać stąd jak najdalej, czy zostać.

Gdybym się jednak w całym moim dzisiejszym wpisie mylił, to dam znać na którym kontynencie mnie szukać.

Jeszcze cztery minuty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz