Żeby od samego początku była jasność. Nie jestem przeciw takim marszom, ale także wcale mnie one nie rajcują. Są częścią demokracji, którą szanuję. Jeżeli jakakolwiek grupa jest się w stanie zwołać, aby zamanifestować swoje poglądy i ma na to odpowiednie zezwolenia, to psim obowiązkiem państwa jest dopilnowanie bezpieczeństwa imprezy.
Tylko państwo dysponuje bowiem na to środkami i jest od tego jak dupa od srania.
I koniec! Zero tłumaczeń.
Inaczej popadniemy w anarchię, a tam każdy będzie uzurpował sobie prawo do prawa rozumianego wyłącznie po swojemu. To już nie jest demokracja, a bezhołowie.
Ostatnie trzy lata są destrukcją nie tylko wartości, o które walczyliśmy od drugiej wojny światowej, ale, przede wszystkim, systematyczne poróżnianie społeczeństwa, tworzenie jakiś pojebanych sortów oraz budowania podziałów.
Odpowiedź na proste pytanie: Do czego to może doprowadzić? daje nam historia w setkach przekazów, ale ja opowiem tylko o jednym.
W dawnej Jugosławii rządził Josif Broz zwany Tito.
Nie wiem czy wiecie dlaczego tak długo udawało mu się wiązać w sojuszu tak wiele zwaśnionych z sobą narodów. A to jest bardzo ciekawe, bo wcale nie dlatego, że zorganizował antyfaszystowski ruch oporu i stawił czoła Hitlerowi.
Tito urodził się w odpowiedniej wsi.
Tak, wsi!
W miejscu, co do którego nikt nie miał swoich ksenofobicznych pretensji. Był człowiekiem z właściwej wsi dla większości Jugosłowian. Szanowano go za to najbardziej.
Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć jakie reperkusje poniosła za sobą jego śmierć...
Fakt, że był dyktatorem niczego nie zmienia, bo wiecie co stało się gdy Tito zmarł.
Podobna historia dotyczy Iraku i Saddama Husajna chociażby.
Skomplikowane to sprawy, w które zawsze miesza się polityka globalna, ale ja dziś nie o tym. Interesuje mnie Polska.
Załóżmy, że Wałęsa wyrósł na satrapę, przejął rządy i został dyktatorem. Nikomu się to oczywiście nie podoba, ale kraj radzi sobie całkiem dobrze. Weszliśmy do Unii i Nato, mamy w portfelach Euro.
Z dziesięciu milionów ludzi z Solidarności zostały trzy.
Długopis z papieżem, matka boska w klapie, wykształcenie zasadnicze, siedmioro dzieci i pokojowa nagroda Nobla...
A teraz, dla odmiany, zobaczmy co zaserwował Polsce Kaczyński.
Doktor praw. Na stanie kot i dziurawe buty. Zapyziały ryj niespełnionego w życiu gamonia.
Powiem to otwarcie...
Morderca brata bliźniaka. Nie mam co do tego cienia wątpliwości.
Ohydny troll, którego jedynym marzeniem jest dorównanie kreaturom typu Pol Pot czy albański Enver Hoxha. Mniej inteligentny od Castro i głupszy od mojego żółwia. Chodzący horror wlekący za sobą niemoty pokroju Pawłowiczówny czy Suskiego. Lepszy sort dla intelektualnych ameb.
Miast demokracji - zamordyzm.
Miast wolności słowa - modlitwa.
Zgromadzenia tylko dla nas, prawo to gówno, konstytucja - obraza, kłamstwo - obowiązująca reguła.
Spokojnie. Nie zagubiłem wątku.
Nasz demokracja wpadła w gówno i mamy teraz tak, jak w tym dowcipie...
Wybiło szambo. Przyjechał szef-fachura z młodym, do jego naprawy.
Szef zanurkował, wyłonił się po chwili i mówi:
- Młody! piętnastka!
Zanurkował ponownie, wyłonił się z szamba i mówi:
- Młody! Siedemnastka!
Zabulgotało i szajs spłynął.
- I widzisz młody! - rzekł szef - Jak nie będziesz się uczył, to zawsze będziesz tylko klucze podawał.
Pewna niewiasta skrytykowała mnie niedawno za mój język pisząc o nim: koszmarny.
Fakt, w słowach to ja nie przebieram.
Lubię też solić potrawy, namiętnie wpierniczam mięso zamordowanych zwierzątek i nie obchodzi mnie globalne ocieplenie. Chcę wsiąść do mojego auta i cieszyć jego przyspieszeniem jak w startującym samolocie. Chcę oglądać marsze równości i lekko jebniętych gejów z wyciętymi spodniami na dupie.
Nie chcę oglądać rozmodlonych i klęczących po drogach świrów, bo to oni niebawem zniszczą nam nasz świat.
I to było moje słowo na niedzielę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz