Pierwsza dama polskiego zadupia kocha prędkość.
Bo prędkość, wedle Einsteina, robi kolosalne zamieszanie w czasie. Zapewne Beatka nasza kochana usłyszała coś o tym w tv "Trwam w Głupocie" i w miejscu, w którym nawet mój żółw ma śladowe ilości mózgu, zrodziła się obsesja przegonienia nieubłaganie nadciągającej starości.
Jej prosta konstrukcja, niczym konstrukcja cepa, wygląda więc tak:
Pół cepa lata w powietrzu, a druga połowa ją napędza.
Szydłowa zatem napędza cepa za kierownicą, którego zadaniem jest odmłodzić część cepa z tyłu.
No i ten zespół bio-mechanizmów wsiada do piętnastu limuzyn w nowej stolicy i zaczyna zapierdalać na złamanie karku w stronę stolicy starej. aby nasz "ukochany sen nocy letniej" zdążył wydoić krowy przed zmierzchem,
A pamiętajmy, że dnie są coraz krótsze.
W sumie to nawet ją trochę rozumiem. Przesiadka z Zetora do wypasionej beemki musi wyzwolić w buraku syndrom poparzonego szczura.
I wszystko może byłoby w porząsiu, gdyby nie nieustannie tamujący ruch trutnie ośmielający się przeszkadzać pierwszej damie polskiej polityki ku drodze do młodości.
Szczęściem dla Szydłowej jest śmierć Leppera. Tylko on miał trochę jaj, aby przekonać szalenie wolno myślących towarzyszy od pługa, do wywalenia kup gnoju na autostradach.
Z wielką przyjemnością zobaczyłbym bowiem dziś film o tym, jak to buraki wpadają w wielką kupę gówna.
Skończę na dziś, bo mój czas biegnie normalnym trybem i nie wypada mi go marnować na rozpisywanie się o ludziach pokroju lorelay Szydło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz