sobota, 2 lutego 2019

Seks i polityka

Napisałem kiedyś na moim blogu o Miśku i przeczytało go przeszło siedemdziesiąt tysięcy internautów. Misiek się cieszy powodzeniem z obu stron krat
Nie martwię się przeto o powodzenie Miśka na żadnym dołku.
Mniemam, że jego współwięźniowie niemal kochają się w lekko puszystych i mieńciutkich (proszę mnie nie poprawiać, bo wiem co piszę), dzióbaskach, lubiących panów o lekko schizofrenicznym spojrzeniu.
Ale nawet gdyby ich nie lubił, a moje "insynuacje" okazałyby się być wyssane z palca, to chłop da sobie radę i zapewniam, że zrobi wszystko, aby być tam kochanym.
Życzę mu upojnych nocy w świecie za kratkami. Pewnie niebawem go z pierdla wyciągną, a to, że wyjdzie z roznamiętnioną prostatą, wpłynie bardzo pozytywnie na przebieg jego dalszej kariery opartej na permanentnym klęczeniu.
I co z tego, że tyłem do swojego boga?
Zagalopowałem się, przodem przecież także.

Inna sprawa ma się z posłem Niesiołowskim, który w więzieniu już swoje odbębnił.
O ile jednak, w sprawie Pana Stefana, mogę wypowiadać się jedynie w trybie przypuszczającym, o tyle, co do Miśka, żywię głęboką pewność, że jego kariera oparła się o nagie uda Rydzyka i Macierewicza.

Właściwie to powinien być mi wdzięczny, że poświęciłem mu pewnie z półtorej godziny swojego życia.

Nagonka na Niesiołowskiego jest oczywistą konsekwencją afery K-Tower. Mało kto bowiem zalał tyle sadła za skórę prawicowych trolli, co on. W sumie, tak w skrytości ducha, oczekiwałem na podobną reakcję i wcale mnie ona nie zdziwiła.
Dopóki jednak... choćby najmniejsza część oskarżeń nie okaże się prawdą, dopóty będę ją rozpatrywał wyłącznie w kategorii wrednych pomówień, mających na celu obrzydliwe szkalowanie.

To nie jest żadna polityka. To zwykłe chamstwo, które w normalnym kraju zaowocowałoby poważnymi konsekwencjami.
Ale nie u nas!
Bo, powiem to krótko i dosadnie...
Żyjemy w kompletnie pojebanym kraiku wypełnionym debilami, ksenofobami i skurwysyństwem.
I tu nasuwa mi się przykład wielkiego Glapy i jego sitwy, która umyśliła sobie jak kolejny raz zrobić z nas wałów...

Zarobki pracowników uzależnili od zarobków tego ciula.
Sześćdziesiąt procent...
To co ja bym zrobił na jego miejscu, aby to ominąć?
A dałbym sobie, kurwa mać, milion premii!
A co mi tam!
Sto milionów!

I co? Można?

Nie chcę się nad Wami pastwić, ale jeżeli nie wywalimy tej hołoty w najbliższych wyborach i przyjdzie mi żyć kolejne kilka lat oglądając pisowskie mordy, to ja stąd spierdalam.
Zdecydowanie wolę most nad Tybrem. 
I to było moje słowo na niedzielę.


1 komentarz:

  1. Most nad Tybrem albo śpiwór w Nowym Jorku��

    OdpowiedzUsuń