sobota, 22 kwietnia 2017

Majonez z grzybami

Coś się ostatnimi czasy za bardzo zafiksowałem w krytykowaniu pisu. Nie mam pojęcia dlaczego, bo to przecież tacy kochani ludzie. Wszyscy ich lubią, popierają i wrzeszczą o jeszcze. Tylko ja, jak ten Robinson Crusoe, naśmiewam się z pobożnej pani Sobeckiej i nie umiem dostrzec w wybitnym umyśle Antoniego Macierewicza żadnej wybitności. Rozdygotany nienawiścią do wszystkich, którzy nie kochają Brutusa Kaczyńskiego (tego, co to w prostej linii od Chrobrego pochodzi), jego jebana mać - Jarosław, wykręca każdy z pięćdziesięciu mięśni mojej twarzy już po sekundzie.
Pewnie dlatego na dzisiejszą kolację żonusia moja najukochańsza oczywiście, wymyśliła dla mnie kaczkę w buraczkach z uszami w sosie pomidorowym z jagodami... czy cóś takiego...
Uszy nie były z kaczki; były wymysłem jakiegoś nawiedzonego kucharza, bo rzecz zadziała się w restauracji. W ramach startera zjadłem coś, co z nazwy było tatarem, tyle że z anchois i w sosie majonezowo-borowikowym, przybrane dla niepoznaki jakimś kwiatkiem wyglądającym jak owoc łopianu popularnie zwany rzepem.
Nie powiem...
Wszystko było nawet zjadliwe... z wyjątkiem plasterków prześmierdłej sardeli zwanej dumnie anchios i pasującej do nieprzyprawionego tatara jak cygaro do noworodka.
Ilekroć mamy okazję bywać w restauracjach, a nie są to częste wizyty, zawsze drażni mnie ego kucharza, któremu wydaje się, że podanie soli i pieprzu uwłacza jego anielskiemu podniebieniu i kosmicznych umiejętności.
W efekcie, każdy taki powrót kończy się otwarciem lodówki i ukrojeniem kawałka kiełbasy, która  wyszła spod rąk niedomytego rolnika pod Andrespolem i fragmencie zwłok jego świnki pędzonej na kartoflach i zsiadłym mleku.
Bo prostakiem też trzeba umieć być!
Można się czasem spróbować odchamić idąc do kina lub nawet opery, można zjeść porcję  przegrzebków... ale wyłącznie po to, aby upewnić się, że rolnik spod Andrespola tworzy może nie tak wykwintnie, ale z pewnością smaczniej.
I na litość boską! Nie mieszajcie majonezu z grzybami!
Cała dzisiejsza kolacja upewniła mnie co do jednego...
Kaczka w buraczkach jest o niebo bardziej strawna od Kaczora w telewizji.

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Sobala.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz