Zadałem już kiedyś to frustrujące mnie od dawna pytanie... Dlaczego lustro zmienia tylko prawą stronę z lewą, a nie robi tego z górą i dołem? Tak na mój prostacki rozum przecież powinno!
Proszę o wiarygodne wytłumaczenie mi tego fenomenu!
Ale po kolei...
Mój nauczyciel fizyki, w liceum, był jednocześnie jego dyrektorem i niezmiernie rzadko znajdował czas na pracę u podstaw. Dostawaliśmy więc awansem oceny promujące nas do klasy wyższej. Dlatego ta gałąź nauki jest mi kompletnie obca.
Inne gałęzie zresztą także i nie mniej.
Najbardziej nie cierpiałem w szkole chemii. Moim krzyżem za to było poślubienie chemiczki i wspólne spłodzenie syna, który jest biotechnologiem zajmującym się czymś pomiędzy tymi naukami, na myśl o których dostaję czkawki.
Była jeszcze matematyka... Podstawy całkowania, geometria wykreślna, różniczkowanie... Do dziś nie umiem mnożyć ani dodawać. O odejmowaniu napiszę później.
Kolejną nauką jest biologia. Moje wiadomości o niej ograniczyły się do pożyczenia czaszki plastikowego kościotrupa i nieudolnych prób narysowania jej z różnych stron.
W sumie to najbardziej lubiłem w-f.
To przydługie wprowadzenie prowadzi mnie wprost pod prezydencki pałac.
Już od jutra władze stolycy zamykają spory kawał miasta, nawet dla
pieszych, z okazji miesiączki cysorza. Menstruacyjne gorączkowanie u
mężczyzn zdarza się rzadko i dopiero teraz słusznie zostało docenione.
To chyba biologia...
W efekcie, każdego dziesiątego dnia miesiąca, u Jarka występuje tak zwana "faza złuszczania" czyli krwawienie miesiączkowe.
Pod
naporem napływającej krwi bowiem naczynia krwionośne pękają, a wynaczyniona
krew odrywa martwiczo zmienione warstwy błony śluzowej. Wraz z
wydzieliną gruczołów przedostaje się do jamy macicy i wypływa przez
kanał szyjki oraz pochwę, na zewnątrz.
Po czym spływa po drabince na asfalt.
Ta nerwowość, podwyższona temperatura i ból brzucha...
To widać!
Zrozummy to, bo przecież gdzieś tam... wewnątrz... wyczuwa się skrywaną potrzebę czułości i zrozumienia.
Musimy zrozumieć kobiety!
Bo Jarek jest przecież kobietą!
A te przekwitłe babsztyle w czerwonych pelerynach, dzierżące w dłoniach rozpalone knoty gromnic, rozumieją to najlepiej. Dlatego tak tłumnie walą pod prezydencki pałac.
Nie chciałbym mieszkać w okolicach działań miesięczników. Wyjście do sklepu po pieczywo i śmietanę będzie się bowiem musiało wiązać z wynajęciem hotelowego pokoju lub targaniem namiotu, którego i tak nigdzie nie pozwolą nam rozbić.
Czy jednak aby dlatego musimy zamykać miasto?
To tylko biologia.
Zanudzanie fizyką, matematyką i chemią odłóżmy na później. Sami dopowiedzcie sobie o przyspieszeniu działającym na ciało w swobodnym locie z drabiny i obliczcie prędkość uderzenia jarkowej pecyny o glebę. Nie trudźcie się także badaniem składu chemicznego pozostałości po nim. To woda święcona przez Rydzyka. C2H5OH ha ha ha i kupa bakterii.
Co ma do tego tytułowa tabletka "Dzień Po"?
Może po niej uda nam się wreszcie wrócić szczęśliwie do domu.
Po miesięcznicy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz