Już mi brakuje sił pisać o pislandii i ich mózgach. Czuję się tak, jakbym od pół roku na każdy obiad jadł pomidorową z makaronem. Nie żebym jej nie lubił, ale ile można!
To głupi przykład.
Pislandia jawi mi się jako danie, na samą myśl o którym zawsze skręcało mi kichy. Jest w niej dokładnie wszystko to, czego mój żołądek nie jest w stanie strawić. Nazywa się czarnina.
Lepka słodycz i kacza krew... Dla mnie niejadalne.
Aby przywrócić sobie ostrość widzenia, od trzech dni oglądam serial pt. "Co ludzie powiedzą", którego kilkadziesiąt odcinków nabyłem drogą kupna przed laty.
Główna bohaterka, Hiacynta Bucket, taka trochę polska Dulska, zwyczajnie mnie załamuje...
...a jej serialowe teksty od dwudziestu lat są w historii.
- Ryszardzie... - to do męża - jeżeli już musisz się pocić, to rób to na tyłach domu.
- Młody człowieku... - telefon do kapitana statku, na rejs którego nie dotarła o czasie - Wprawdzie moja pozycja w lokalnej społeczności jest dość wysoka, nie pozwala mi ona jednak chodzić po wodzie.
Geniusz scenarzysty, wybitne role aktorów i angielski humor w najlepszym wydaniu. Gdyby ktoś przypadkiem jeszcze nie widział - polecam!
Fiksowanie się na punkcie stada rządzących nami idiotów nie powinno przesłaniać nam świata. Świat jest piękny, szalony, ciekawy... często ironiczny, albo tak jak u nas obecnie, całkowicie bez sensu. Nie dajmy się jemu omamić.
Czytając przeróżne wpisy na Facebooku odnoszę wrażenie, że powoli tak właśnie się staje. Pozwalamy sobą manipulować zniżając się do poziomu pantoflarza umiejącego jedynie przytakiwać, skazanego na wieczne odnoszenie się do teorii tych, do których odnosić się nie chcemy.
Od prawa do lewa... każdy... chce, abyśmy, bez ustanku, wyrażali własne zdanie na ich temat! Musimy odnosić się do słów Kaczora, Schetyny, Petru czy Kukiza; najlepiej tak głośno, aby mogli nas usłyszeć. A ja pozwalam sobie nie wierzyć żadnemu z nich.
Nie wierzcie i Wy!
Nikt z nich, bez nas, by nie istniał. To oni zarabiają na Waszych, co tu ukrywać, małostkowościach...
Ja wiem, że to szalenie trudne, a każdy chce wykrzyczeć własne poglądy na jak największym forum.
Pojawia się tylko pytanie:
- Po jaką cholerę?
Chodźmy na każde wybory i głosujmy wedle własnych przekonań.
I tyle!
Resztę, ograniczonego wszak czasu, zostawmy dla siebie, bo czy się ktoś teraz ze mną zgadza, czy nie, żaden z polityków nam go nie wydłuży. To właśnie my, kompletnie nie wiem po jaką cholerę, staramy się to robić dla nich. Dopieszczać lub krytykować. Ganić, wznosić pod niebiosa... Ale zawsze być z nimi.
Osobiście i coraz wyraźniej, mam to głęboko w dupie. Spolegliwość nie jest w moim stylu i zawsze przeciw niej będę się buntował!
Tak na koniec...
Gdyby pani Bucket była moją żoną, z pewnością pewnego dnia byłbym ją ukatrupił i oddał na pożarcie robactwu. Ale to tylko genialny serial z lat dziewięćdziesiątych, z którego płyną o wiele większe mądrości niż te, o których napisałem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz