poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Samotność długodystansowca czyli majówka Jarka



Nie ciekawi Was jak nasz Wuc spędzi majówkę?
Może przebierze się w dresik, zarzuci wędkę, otworzy browara i rozpali grilla? Nakroi pomidorów w kostkę, dorzuci ogórków i czosnku, posoli, doda pieprzu, cebuli i poleje oliwą. Zamiesza. Spróbuje. Wciśnie cytrynę...
W tak zwanym międzyczasie, podwodni ochroniarze nadzieją mu na haczyk wypasionego szczupaka, a on się ucieszy i zakrzyknie:
- O kurwa! Mam branie!
I zatnie rybę.
Żyłka zajęczy, szczupak szarpnie...
Ale jak tu nie ulec arcymistrzowi spiningu, który z niejednej wędki szczupaka wyhaczył, oprawił i osobiście podsmażył na maśle, by móc go skonsumować w doborowym towarzystwie wedle ogniska; z brzęczącą gitarą, intonującą pieśń napisaną ku chwale Jarosława, a zaczynającą się słowami:

- On natchniony i młody był, ich nie policzyłby nikt
  On dodawał im pieśnią sił,  śpiewał, że blisko już swit...

 I rzucił Jarosław rybę na ogień, a ryba modlitwę zmówiła, przeżegnała się i dośpiewała:

- Świec tysiące palili mu, znad głów unosił się dym
  Śpiewała (ta ryba, ale to był samiec rybi), że czas, by runął mur, ochrona śpiewała wraz z     ni...iiii...im...

I zabulgotało głęboko pod wodą, a spożywający wieczerzę, wraz z Jarkiem, na kolana przed nim padli i świętą ręką przygotowaną sałatkę na talerz złożyli mówiąc:
- Nie dla nas ci to, jeno dla chwały twojego imienia!
A on ci ramiona rozczapirzył i rzekł:
- Dochodzę!
I kurwa doszedł!
A rozstępujące się niebiosa porwały go w swoje objęcia i uniosły na tron niebiański, ku chwale i na wieki wieków amen.

Pomyślcie o tym zasiadając do dzisiejszej kolacji pod chmurką. Może jak wrócicie skacowani w niedzielny wieczór do swoich pieleszy, to Jarosław Pierwszy będzie już w niebie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz