środa, 23 maja 2018

Jeszcz raz o Wałęsie

- "Kto nie szanuje Wałęsy jest ścierwem!" - powiedział Kuba Wątły w swojej internetowej telewizji, a ja się z nim zgadzam w stu procentach.
Z pobieżnej nawet obserwacji jego politycznych przeciwników, rzuca się w oczy ich kompletna  bezradność wobec zasług tego prostego robotnika z Gdańska; ta cała fala jakże żałosnej zazdrości wobec niego i wylewająca skala małości jego krytykantów.
Każdemu niewielkiemu ludzikowi z pisu, który, dziwacznym zrządzeniem losu, dochrapał się eksponowanego stanowiska w państwie, wydaje się, że jego żałosne życie, przedstawiane na tle ludzi nie z jego ligi, staje się wartościowsze.
Oczywiście wcale tak nie jest!
Najlepiej obserwujemy to, niestety, w przypadkach śmierci osób szanowanych i znanych.
Syndrom cmentarnej hieny, żałośnie próbującej się ogrzać przy zimnych zwłokach, najlepiej obrazuje skalę nikczemności ludzików pozbawionych własnej wielkości.
Kiedyś już o tym pisałem, ale powtórzę...
Maciej Kuroń, Marysia Czubaszek, Wojciech Jaruzelski... i pewnie z setka innych, o których teraz nie pamiętam...
Za każdym razem śmierć tych ludzi wywlekała z gnoju bandę glist nieudolnie próbujących zapewnić sobie choćby chwilę własnego łajdackiego żywota oświetlonego wielkością innych.
Skala tego szamba z roku na rok rośnie. Do polityki trafiają tępe Smerfy obliczające kariery ilością śliny, która zapewni Kaczyńskiemu bezstresowego stolca i podstawową higienę już po nim. 
Gardzę taką hołotą. Podstawą kariery, w każdej dziedzinie, musi być fachowość i wiedza. Każde inne przesłanki są tylko wynaturzeniem. 
Do pewnego stopnia rozumiem Kaczora. Od początku założył sobie, że jedynie na czele bandy dobranych klakierów może coś w życiu osiągnąć, bo i u niego przesłanek do bycia kimś znacznym kompletnie nie widzę. To żałosna, bezpłciowa i pełna kompleksów postać żerująca od lat na prochach swojego brata, jakże doskonale wpisująca się w tok mojego dzisiejszego wpisu.
Kim byłby on bowiem, gdyby jego bliźniak nie zginął w Smoleńsku?
Starym zgredem bez konta w banku, kulawym lustrem moherowych tępaków spod Jasnej Góry i
rydzykowym podnóżkiem. Żałosnym emerytem prześlizgującym się od początku życia po błocie polskiego ciemnogrodu i udającego posła.

Jak więc na tym tle prezentuje się postać Lecha Wałęsy?
Nigdy nie byłem jego fanem. Drażni mnie i niespecjalnie go lubię, ale w obliczu jego zasług...

...wyczyściłbym mu buty!






Ciekawe jakiej nagrody spodziewa się Kaczyński?
Był już biznesmenem roku i człowiekiem roku...
To co teraz?
Miss Polonia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz