środa, 30 maja 2018

Ocalić Irlandię

Niewątpliwie najgłupszy i najbrzydszy babsztyl z pisowskiego panteonu najbrzydszych i najgłupszych babsztyli, zwie się Sobecka. Moje, bardzo zresztą ogólne poczucie piękna, doznaje na jej widok serii anafilaktycznych wstrząsów objawiających się świszczącym oddechem, obrzękiem warg i języka, zaburzeniami rytmu serca i zawrotami głowy. O dusznościach, biegunce, rumeniu i pokrzywce nie wspomnę. 
Chyba jednak wspomniałem... Trudno.
Wydawać by się mogło, że cała seria tych, jakże przecież radosnych doznań, powinna skłonić mój organizm do wywieszenia białej flagi i rzucenia się w wir fali ogólnego uwielbienia posłanki. 
Z przykrością donoszę, że tak się nie dzieje. Widocznie dlatego, że mój wrodzony masochizm nie jest jeszcze gotowy na aż tak ekstremalne doznania. 
W efekcie puszczę sobie tylko dyskretnego pawia na jej widok i posłucham monologu Poniedzielskiego.
Niestety... 
Posłanka Sobecka wzięła się ostatnio za politykę międzynarodową. 
To tak, jakby mój żółw wylazł z terrarium i ogłosił się cesarzem Brazylii. 
Sobecka Brazylii ratować nie chce. 
Chce ratować Irlandię ogłaszając modlitewny szturm na Zieloną Wyspę. 
Oczyma wyobraźni widzę właśnie świętą trójcę, spadającą w piątkowy wieczór, niczym V-2, na Dublin, i ratującą nawalonych jak stodoła Collinsów, Brennanów, McGrathów, O'Sulivanów i Walshów przed zakusami euro entuzjastycznych Belzebubów.
Serdecznie współczuję Sobeckiej, że jej ukochana bozia aż tak bardzo poskąpiła jej rozumu. Może jednak, przynajmniej dla niej, to dobrze, bo jak kompletny głupol nie wie co robić, to zaczyna się modlić. 
Widać bóg lubi dorosłych niepełnosprawnych, ale tylko tych z obszaru Sobeckiej i Rydzyka. 

Jest taki dowcip o skoczkach spadochronowych...
Leci taki jeden i widzi, że wyląduje w centrum miasta, ale na jego drodze stoi kościół.
- Oby tylko nie gotycki...

W centrum Dublina, jest ulica O'Connell. To taka gorsza część centrum miasta, którą przecina rzeka Liffey. Okolice słyną z handlu dragami. Robi się to w biały dzień i bez krępacji. Przekonałem się o tym na własne oczy wcinając na przystanku autobusowym fisha z czipsem. 
Modlitewny atak na Irlandię proponuję zacząć w tym miejscu. 
Niestety, okolicę przyozdabia monument jakże słusznie nazywany "Wielką Szpilą". Ma sto dwadzieścia metrów wysokości. 
Wystarczy, aby modlitewne ataki ziomali Sobeckiej zakończyły na niej swój drętwy żywot, a każdy przeciętny Flanagan i O'Rourke, tak się pali do wysłuchania jej modlitw jak ja do koloratki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz