Mam nowe hobby. Zjawiska nadprzyrodzone, telepaci i podróżnicy astralni. Dla mnie rewelacja. Jest w necie cała telewizja poświęcona tym tematom.
Prowadzi ją pewien ssący okulary pan. Zaprasza wybitnych znawców tematu i zadaje im bardzo mądre pytania, na które uzyskuje zawsze mądre i wyczerpujące temat odpowiedzi. Bo ci ludzie wiedzą wszystko, najlepiej i do końca; cierpią na syndrom Danikena, albowiem wszystko na naszym świecie jest sterowane przez ufoludki. Z tym to się akurat zgadzam, bo przecież Kaczor, wraz ze swoją partyjką, to nie są ziemianie.
Prym w środowisku, owych odtajniaczy nieuświadomionych maluczkim zjawisk, wiodła do niedawna pani Rauni-Leena Luukanen Kilde. Zmarła przed rokiem na nowotwór, którego zakazano jej leczyć metodami naturalnymi. Biorąc pod uwagę, że była lekarzem, powiedzmy... bardziej... weterynarzem, ale z pewnością wybitnym, oraz stomatologiem, poznała tysiące tajemnic dręczących ludzkość od jej zarania. Życie codzienne kosmitów to jej życie codzienne; walka świń ze świńską grypą, ptaków z ptasią i kanałowe leczenie szóstek bez miejscowego znieczulenia, rozświetliły jej fiński mózg ku chwale odkrywców nieodkrytego. Wszystko to stało się dzięki ludzikom koloru green, którzy uratowali jej wybitny intelekt, dzieląc się łaskawie, z panią doktor, swoimi niezwykłymi zdolnościami, którymi eksploduje w udzielonym wywiadzie.
A dowiadujemy się z niego, że oto:
- Tajne agencje ćwiczą technologie, aby zniszczyć większość ziemskiej populacji.
- Telefony komórkowe i superkomputery wynaleziono wyłącznie po to.
- Ludzie (znaczy owi wybrańcy służb specjalnych) od lat latają na Marsa, Księżyc, a nawet Saturna!
- Udając, że ratują świat od świńskiej grypy wszczepiają nam, wraz ze szczepionką, mikrochipy, pozwalające na śledzenie postępów rodzenia porannej kupy hodowcy krów rasy simentalskiej w Bawarii.
Rzecz jest nie bez znaczenia, bo pani Kilde zgubiła kiedyś zegarek z Anglii i znalazła go w Finlandii, w popielniczce swojego męża, trzy dni później. To oczywisty pokaz dematerializacji - technologii znanej i używanej od lat. Kobita miała coś na ręku i nagle trach! Nie ma! Oslo - trach! leży wśród petów. A potem pojawił się przy zdjęciu ślubnym jako oczywisty dowód niechybnego rozwodu. Gdzie się podział ostatecznie - annały nie napisały.
Taka technologia!
Pozwalająca wylądować na Saturnie, który ma mniejszą gęstość niż woda.
Nie będę jej dalej cytował, bo zacznę żuć swoje skarpety, zainteresowanych odsyłam do telewizji NTV.
Świr przybiera rożne formy. W Bawarii jest to torturowanie krów dzwonkami, w Stanach zima ze śniegiem, w Polsce zdjęcia profesor Pawłowicz. Każdy kiedyś znajdzie swój zagubiony zegarek. Choćby i na drugim końcu świata. To tylko kwestia czasu. Wiek także jest nie bez znaczenia.
Ja znalazłem cztery kamyczki na plaży. Zdjęcie jest tego oczywistym dowodem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz