środa, 13 kwietnia 2016

Ewangelia wg. Krystyny Pawłowicz

Krycha Pawłowicz roznosi własną głupotą każdą okolicę, w jakiej się pojawi. Ostatnie jej wyczyny obśmiały już wszystkie psy w pobliżu sejmu, a internauci nie zostawiają na babie suchej nitki. I słusznie, bo to zakała inteligencji owładnięta manią prześladowczą idealnie wpisującą się w cały nurt podobnych do niej oszołomów z prawicy.
Chciałem dołączyć do grona jej znajomych na Facebooku, ale się nie da.
Przełączając się zaś na oficjalną stronę Kryśki trafiamy, jakżeby inaczej, do radia Marysia. Każdy wpis zaczyna się i kończy światłym "Szczęść Boże", a ogrom wypisywanych tam bzdetów rujnuje moje nerwy po trzecim zdaniu.
Całość przypomina mi wysłuchany kiedyś fragment wywiadu z Michaelem Gambonem. Aktorem skończenie rewelacyjnym, którego kocham miłością dozgonną. Opowiadał, że aktorzy, śmiertelnie znudzeni niekończącymi się wywiadami po premierach filmów, dają sobie różne zadania. Któregoś razu Johny Deep kazał mu wplatać w każde zdanie "majtki Angeliny Jolie".
Na pytanie prowadzącego, czy było to trudne, odparł: "easy!".
Podobnie robi Pawłowicz. W nawet najbardziej odległy temat, o którym pisze, musi wpleść grupę  lewaków, Tuska i resztę panoszącego się u nas chamstwa. A że panna Krysia, panna Krysia, która króluje na sejmowych parkietach nie od dzisiaj, spotyka na swojej internetowej drodze jedynie samych pochlebców, czuje się zobligowana do czynów wielkich.  Kolejnym krokiem w rozwoju pani profesor powinno być zatem dopisanie swojej ewangelii. Jakże ubogo przedstawia się Biblia bez jej przekazu!
Znaczna część ksiąg Starego Testamentu spisana została wprawdzie po hebrajsku.
A fuj z tym językiem!
Ale ta stara nie jest warta czytania. Nowsza tak, ta z czasów Jezusa, jest już po aramejsku - języku, którym opisywana niewiasta posługuje się biegle. Podobnie jak łaciną czego dała przykład w ostatnim występie mówiąc dokładnie (nie znoszę tego słowa!) tak:
- Usquam ad mortem defecatum...
...odsyłając nieuków do odpowiednich ksiąg, dzięki którym będą mogli sobie ową złotą myśl Kryśki przetłumaczyć na nasze.
Oj, Krycha...
Zadałem sobie ten trud i znów wyszłaś na głąba!
Gdybyś powiedziała: "Ad usque mortem defecatum", znaczyłoby to "aż do usranej śmierci".
Usquam znaczy tyle co: "tak czy owak". W opisywanym kontekście mogłoby także oznaczać: "W każdym razie na usraną śmierć". Wypowiedziane zdanie jest zatem formą języka, którą posługiwał się Kali z: "W Pustyni i w Puszczy", zrozumiałego wprawdzie, acz nie przystającego do wielkiego profesora. Odnoszę wrażenie, że wszystkie jej wypowiedzi tak właśnie przystają jak ów cytat. Baba wie, że dzwonią, ale czy to dzwony, czy jaja kościelnego, to już mniej. Pochlebcom to wisi, bo oni nie kumają kompletnie niczego.
Zmieniłem zdanie.
Ewangelia wg. Pawłowicz będzie kupą rzadziutkiego gówna i obrazem intelektualnej rozpaczy, trafiającej wyłącznie do podobnie myślących indywiduów.
Myślących...
Roześmiałem się pisząc to słowo.
Krycha! Jesteś magistrem i habilitowanym doktorem! Ja ci, tak po ludzku, nie wstyd robić z siebie takiego wała?!
A ja, spokojniutko, poczekam sobie na twój odpływ w niebyt z łacińskim cytatem:
- Quidquid agis prudenter agas et respice finem.
I nie będę odsyłał nikogo do słownika, bo znam jego tłumaczenie od lat czterdziestu. A brzmi ono, w wolnym tłumaczeniu tak: "Cokolwiek czynisz, mądrze czyń i oczekuj końca". Chciałoby się dodać "Szczęśliwego" - beatum.

P.s.
Niestety. wyjeżdżam jutro na 9 dni w rejony, gdzie niekoniecznie będę miał internet, dajcie sobie więc spokój z wyszukiwaniem moich mądrości. Zabieram je wszystkie ze sobą.








1 komentarz:

  1. z tego co zauważyłem, to forma "defecatUM" jest błędna! Powinno być "defecatAM". Choć Krychy nie bronię, o nie!

    OdpowiedzUsuń