czwartek, 4 sierpnia 2016

Kapuściana orgia. Panowie, proszę tego nie czytać!

Mój kolega, który czyta moje wypociny pojechał na wakacje, mogę zatem popisać dziś o kucharzeniu. Co to ma wspólnego z kolegą? On nie lubi takich wpisów. Ale jestem dobrym kolegą, co?
No to startujemy.
Jakiś czas temu kupiłem dużą kapustę. Przekonywano mnie, że jest ona doskonałym lekarstwem na opuchliznę, a ja mam z nią wciąż problem na mojej pokancerowanej stopie.
- To jakaś kolejna bajka babci Pimpusiowej - pomyślałem i zarzuciłem temat.
Ponieważ jednak tonący brzytwy się chwyta, kapusta wreszcie wylądowała w moim domu. Minęły ze trzy dni zanim oderwałem kilka listków i owinąłem nimi nogę. Opuchlizna wprawdzie nie bardzo  zeszła, ale poczułem zdecydowaną ulgę.
- A może jednak pomaga?
Wierzcie mi, pomaga! To zdumiewające!
Doczytałem się także, że to niedocenianie warzywo jest kopalnią witamin i minerałów, które leczy niemal wszystko za wyjątkiem zaawansowanego syfilisu i czkawki.
Ale jak ma się to wszystko do gotowania?
Nijak... oprócz tego, że kapusta jest zwyczajnie diablo smaczna. Pod warunkiem, że umie się ją odpowiednio przygotować. Mam na nią wiele sposobów, ale o wszystkich opowiadać nie będę...

Gotujemy posiekaną kapustę z warzywami, najlepiej na żeberkach z ziemniakami i wędzonym podsmażonym boczkiem z cebulką.
Większość, do takiej lekkiej zupki, nie dodawałaby ziemniaków i dorobiła pewnie prażuchy ze skwarkami. Super micha, ale ja, tylko po części sam, wymyśliłem inną wersję.
Trzeba do zupy dorobić małe pulpety i wszytko razem ugotować. Niby nic, a różnica ogromna. Wychodzi wspaniała zupa. I wszystko proste jak kij od szczotki. Polecam.

Dziś mam inne plany. Oczywiście kapuściane.
Postawą jest wędzona kość, którą gotujemy z jedną marchewką i pieprzem. Czekamy aż niewielka ilość wody wygotuje się do połowy i wrzucamy do garnka posiekaną kapustę. Oczywiście po uprzednim wyjęciu i obraniu mięsa z kości. Kość bywa zwykle słonawa więc nie przesadzamy z solą. Dodajemy dwie łyżki przecieru pomidorowego, liść laurowy, zioła prowansalskie, obdłubane z kości mięso i kawałek drobno pokrojonej kiełbasy. Gotujemy minimum pół godziny. Cala potrawa ma być lekko słodka, można więc posilić się cukrem, ale z umiarem. Na koniec, obowiązkowo koperek. Z tym nie ma się co ograniczać, ale wszystko jest rzeczą gustu. Do tego sadzone jajko. Wystarczy.
Brzuszek od tego nie urośnie, a nawet gdyby... to przeciwopuchliznowe właściwości kapusty sprawią, że oponka na brzuchu zniknie z prędkością światła. A przecież o to wyłącznie kobietom chodzi.
Trzymajmy się tej wersji niezależnie od jej prawdziwości. W końcu każdy normalny człowiek lubi się obżerać bez konsekwencji. Z wyjątkiem Amerykańców, ale oni nie jedzą tylko żrą.

Tak jak ja, od wczoraj, wręcz zażeram się swoimi małosolnymi ogórkami...
Zgłodnieliście?
Ja też...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz