Pozrzędzę dziś o filozofii.
Filozofia to nauka prosta...
Oczywiście nie dla tych, którym gwałtownie zamiera neuroplastyczność mózgu, mają kompleks Edypa, uzbrojonego tasiemca albo banalną sraczkę; i nie są siwiejącym brodaczem z rozchełstanym plecakiem pamiętającym bitwę pod Verdun. Bo ten ostatni jest z pewnością genialnym filozofem, a ja piszę dla prostaków.
Postaram się dziś odkryć niewielką jej część, w jakże spektakularny sposób tłumaczącą polską dzisiejszość...
Tytułowe "logos" to termin powstały długo przed narodzinami tego, którego imię bezmyślnie powtarzają wszyscy, którzy nic nie rozumieją. Być może właśnie dlatego, że nie rozumieją, wydaje im się, że rozumieją.
I już mamy odrobinę filozofii...
Dobry początek.
Logos ma wiele znaczeń, a ja nie będę opisywał ich wszystkich. Dla mnie najważniejsza jest... jakby to określić...
Niezrozumiała potrzeba organizmów ludzkich do zaprzestania myślenia i scedowania tegoż na swoich przedstawicieli. Wynika ona najczęściej z braku dostępu do własnego mózgu, po części zaś z konformistycznej natury większości ludzi.
W skrócie można by ująć to tak:
Powiedzcie mi co mam zrobić, a ja się podporządkuję. Po co mi nauka pisania? Wiem już co znaczy przynieś, daj, spierdalaj baranie i gdzie jest najbliższy kościół; ziemniaki można kupić wszędzie, Okrasę mamy w telewizji.
Starszym ludziom myśleć się nie chce, młodym najczęściej wystarcza piguła z fejsa na nowym smartfonie. Wszyscy "średniacy" rozkoszują się serialami i stanem begonii na działce. Taka pozorna wewnętrzna racjonalność, która najbardziej dziś cieszy prawicową ekstremę. Kiboli spod onr, bo się ich wszyscy boją, Macierewiczo-podobnych, bo mogą codziennie pieprzyć co innego i liczyć na pochwały, Rydzyka, który mówi już całkiem oficjalnie, że należy mu płacić za jego radiowe i telewizyjne wyziewy...
Logos jako zasada kieruje nas do celu, określa jego sens i nasze powinności. Logos jest do dupy, bo mało kto coś z tego rozumie. Logos jest niczym pojemnik z konserwowaną na ostro kapustą, cytryną, papryką, ogórkiem i kalafiorem, po otwarciu którego czujemy zapach jedynie wspaniałej węgierskiej papryki. Jak łatwo się na to nabrać! Wystarczy tylko otworzyć i zjeść, a pozorną wspaniałość madziarskiego logos poczujemy dopiero przy porannej kupie, bo tak idealnie zakamuflowanej ostrości wręcz nie da się wyczuć.
Szwagrze Ty mój najukochańszy! Nie przywiozłeś tego więcej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz