Zanim jednak zaczęło być lepiej - zrobiło się gorzej. Krajem Wenedów niesnaski wstrząsać poczęły. A to jakiś Jadźwing z bożej łaski (którego dziad na służbę do wrażych Germańców siedemdziesiąt lat wcześniej już spieprzył), krajem nieudolnie rządzić począł do ruiny go doprowadzając, a to ciemnocie w łbach mącąc, skarbiec do cna opróżnił i Kaczoropulosa na bitych osiem lat od władzy po chamsku odciągnął i wzorem dziadka, ku Niderlandom nocą konno spierdzielił na profity tam licząc.
I wydawałoby się, że nad lekarzem z Salonik czarne chmury na starość zawisły, z których grad wielkości greckich pomarańczy niechybnie łeb roztrzaskać mu może (jako to ongiś z jego bratem się stało), ale nie!
Bez wytchnienia pracując ekipę prawdziwych Wenedowian se dobrał. Co przystojniejsze klacze reklamami ozdobił i w kraj galopem rozpuścił, a było ich coś z pięćset plus nawet. Sam starym już będąc sukcesora wyznaczył.
Jako to i po jego myśli wszystko poczęło się układać; wybory wygrał i jedność od jednych rubieży do drugich na wieki panować poczęła. Wprawdzie konsultacje z papieżem przewlekały się w nieskończoność i Kaczoropulos ich już nie dożył, ale najstarszy syn Viktor, Orbanem na co dzień zwany, misji dopełnił, wuja Mieszka ochrzcił i kraj na tory cywilizacyjnego rozwoju przestawił.
Koniec dziesiątego wieku rozświetlił naród Wenedów tak nieopisanym blaskiem, że nawet spolegliwy dotychczas Albion od Europy się odwrócił i do paktu z Mieszkiem przystąpił.
Nieeeeee!
Mam już dość tego pieprzenia!
Ten i poprzedni wpis, jak łatwo się domyślić, został sprowokowany niezliczonymi fotomontażami zdjęć ojca naszego narodu w groteskowych sytuacjach z naszej historii. Starając się być trendy pociągnąłem temat. Jednak frajda z nabijania się z Kaczyńskiego ustąpiła pierwszeństwa niesmakowi, które ten człowiek we mnie wzbudza.
Wierzcie mi...
Nie chcę już pisać o debilizmie prawicy, którą gardzę, i która obraża to mój intelekt.
Ale jak można pozostać obojętnym wobec przemyślanego planu zrobienia z nas śmierdzącej kupy gówna na usługach kretynów? Jak pozostać obojętnym wobec szaleństwa, które ogarnęło nasz kraj? Zwyczajnie się nie da.
Wyjeżdżając drogą z Ostródy na Olsztyn, może po trzech kilometrach, stał kiedyś drogowskaz: Kaczory.
Dziś już go nie ma...
Przypadek?
A może wioskę o tej nazwie zwyczajnie zaorano, a mieszkańców wysiedlono? Nie wiem, ale wiem z kim... i w najbliższym czasie, powinno się to zrobić!
Przed nami jeszcze miesiąc wakacji.
Kupcie najwyższy parawan, największy parasol i wygrzejcie pupy na słonecznych plażach Bałtyku. Po co się denerwować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz