Żona sprzedała mi niusa. Polski film pnie się w górę niczym poparzony koczkodan. Wszystko za sprawą ministra spraw wewnętrznych, Mariuszka naszego kochanego, ksywa "Dziubek", Błaszczaka. Poleciał właśnie do USA gdzie najwidoczniej nawpierdzielał się nieświeżych hamburgerów i trysnął. Tom Cruise zagra, znaczy... powinien zagrać w polskim filmie. Najlepiej Łupaszkę! Albo może Bruzdę? Nie! W Bruzdę wlezie Mel Gibson. Jak wytrzeźwieje.
Kurde balans!
Ale się nam kroi świetlana przyszłość!
Kriogeniczny Disney już nakazał się podgrzać, a John Wayne czyści właśnie swoje spluwy. Ponoć M.M., B.B. i C.C. wylizują wycieraczkę Antosia Krauzego, ale mają przerąbane, bo i tak w rolę Inki wcieli się Schwarzenegger.
Muzykę napisze Chopin, a Michał Anioł zajmie się scenografią.
Przypomniał mi się dowcip...
Przychodzi Ziobro do Misiewicza i mówi:
- Te, Misiek! Wylazły mi hemoroidy i potrzebuję czopek.
- Jaki?
- Może być.
Wypuszczanie tych wariatów za granicę powinno być zakazane. Znów źle napisałem. Kraje, do których lecą, nie powinny ich wpuszczać. Też nie tak! Już sam nie wiem... bo jeśli w Ameryce tyż zacznie rządzić Donald T. to gdzie te biedaki będą mogły pojechać?
Niech se na razie latają.
Najlepiej od razu z całą ekipą filmową.
Wyczerpałem temat?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz