czwartek, 1 września 2016

Prezydent Wszystkich Polaków

Z ogromną niechęcią poruszam dzisiejszy temat ponieważ jest on już tak wyeksploatowany, że moje trzy grosze niczego nowego nie wniosą, a ja tylko się zdenerwuję. Ale spróbuję.
Nie wypada mi źle mówić o prezydencie. Wybrano go i jest. Koniec.
Nie wiem kto go wybrał, bo nikt dziś nie chce się do tego przyznać, ale na miejscu jego wyborców codziennie plułbym sobie w twarz, przed lustrem, przy myciu zębów lub goleniu.   
Nie lubię tego człowieka i omijam jego buźkę w telewizorni jak mogę. Nie ma do powiedzenia niczego, co chciałbym usłyszeć, a nabijanie się z niego kompletnie mnie nie kręci. Żałosny, mały człowiek...
Wydawałoby się, że nie mając ponad sobą nikogo na ważniejszym stanowisku w kraju, powinien potrafić wznieść się na swoją wysokość. Nic z tych rzeczy! Woli być tubą gównianego pokurcza i jego partyjki; woli się ośmieszać niż rządzić, woli nawet klęczeć niż rządzić. Porażając obrazem człowieka bez charakteru i bez własnego zdania ośmiesza siebie, kraj... I mnie!
Bo moje inteligenckie dąsy są dla mnie cholernie ważne!
Nie tak wyobrażam sobie rolę prezydenta i wstydzę się za niego. Wypowiada się w imieniu czterdziestu milionów ludzi! Jeśli nie czuje na swoich barkach tego brzemienia, to niech poda się do dymisji!
Do cholery ciężkiej!
Ja wypowiadam się jedynie w swoim, a mimo to ważę słowa!
On permanentnie kłamie i przeinacza fakty.
Ku uciesze prymitywów. Rzecz w tym, że jego indoktrynacja i tak niczemu nie służy, bo ci już od dawna są tak nią zainfekowani i głupi, że jego rola sprowadza się do eksponowania własnej niekompetencji. Jestem niemal pewien, że podczas któregoś kolejnego występu zapewni świat piastowskim pochodzeniu Kaczora. Po jego wypowiedziach mam ochotę tylko bluźnić.

W amerykańskich filmach o mafii jest taki schemat...
Wszyscy są przerażający, ale najbardziej szef. To symptomatyczne, że jest to najczęściej jakiś niepełnosprawny kurdupel z przysypiającym wzrokiem i ugrzecznionym językiem; wzbudzającym wszakże niemal paniczny strach u każdego dwumetrowego osiłka z galerią pistoletów pod garniturem. Ale siła ich uzbrojenie nigdy nie idzie w parze z inteligencją. Pewnie dlatego się go boją...
Dostrzegacie analogie?
Czy Kaczyński jest nosicielem dziewiątego dana w karate? A może osobiście rozwalał konkurujące z jego gangiem watahy łamiąc ich kończyny i rzucając nimi o lodówki, jak jakiś pieprzony Steven Segal?
Nie!
Gdyby spotkał prawdziwego bandziora będąc sam w ciemnej uliczce, zapewne kaczorowe portki pokryłyby się natychmiast żółcią z przodu i brązem od zadka.
A jednak rządzi...
Jego moc polega więc na tym, że otoczył się uzbrojonymi w fanatyzm debilami, nad którymi łatwo mu zapanować. Duda jest tego klinicznym przykładem.
Panie Prezydencie!
Do sprawowania tego  urzędu potrzebne są jaja, a nie nawazelinowany tyłek!
Już się wkurzyłem i muszę skończyć!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz