Rybak złowił złotą rybkę, a ta go pyta:
- A coś ty taki smutny?
- Ta moja żona to straszna jędza!
- Wiem coś o tym - mówi rybka - ja właściwie to jestem rybek. I spełniam życzenia. Tylko trzy, ale to zawsze coś. Co byś więc chciał zanim mnie wypuścisz?
- Pistolet
- Łopatę
- Alibi
Kawał stary jak świat, ale wciąż mnie bawi. I ma potencjał. Założę się bowiem o dychę, że każdy ma własne, jedyne i niepowtarzalne, życzenia do złotej ryki. Dobrze, że trudno je złowić, bo rozpętalibyśmy totalną anarchię.
Pewien zapalony wędkarz, o jakże wieloznacznych inicjałach - Dżej Kej - kiedyś ponoć taką rybkę złowił. Dramatyczne skutki wypowiedzianych wówczas życzeń lezą za każdym z nas od lat dwóch z hakiem. Wprawdzie nikt nie zna przebiegu negocjacji pomiędzy nadwędkarzem a rybą, ale sama wiara w zdarzenie wymagałaby porządnej serii elektrowstrząsów.
To wspaniała, niestety całkowicie już odrzucona, metoda leczenia kompletnych świrów. Zupełnie niesłusznie.
Jak zapewne dobrze to wiecie - jestem zdeklarowanym wrogiem kleru. Świat bez oszalałych katoli byłby o wiele lepszy. Dotyczy to zresztą każdej innej religii unurzanej w ciemnocie i zacofaniu. Niestety..
Wszelkiej maści totalitaryzmy, w najróżniejszych formach, święcą wciąż triumfy. Bo chyba nikt rozsądny nie zaprzeczy, że religie nie są formą totalitarnych rządów!
A w takich zawsze chodzi o to samo. O rząd dusz mianowicie.
Niestety, głupota jest wpisana w nasze życie. Dlatego walka z nią jest tak trudna. Ludzie lubią być głupi. Jest im z tym dobrze.
Wyjdzie sobie taki jeden jełop z drugim na ulicę, pohajluje, da komuś w mordę, skoczy na piwo i dzień zaliczony. Jeżeli ma na dokładkę ciche przyzwolenie władz, no to po co myśleć? Jutro zrobi to samo.
Anarchia pączkuje, kaczoropodobni rżną głupa, a tak zwana "rozsądna inteligencja" wygładza zmarszczki na swoich dupach, w skórzanych fotelach, poszukując straconego czasu na kartach Marcela Prousta.
Pewnie jestem bardzo naiwny, ale chciałbym, aby na świecie zaczęli rządzić ludzie "środka".
Ani za głupi, ani za mądrzy; bez miliardów na kontach i, co najważniejsze, bez potrzeby ich posiadania; bez przerostu ambicji nad możliwościami, okrzesani i uczciwi.
Bo żeby ktoś, do końca moich dni, raczył mój odwłok rozżarzonym pogrzebaczem, to umrę w przekonaniu, że zawsze chodzi wyłącznie o kasę i władzę. Zresztą to jest to samo.
Pisałem przedwczoraj, że zakładam partię.
Partia to trochę wielkie słowo, ale i tak lepsze od określeń typu: Platforma, Komitet lub Związek.
Nie mam ambicji jej rejestrować, pisać statutów, ani zbierać składek na jej utrzymanie. Nie będzie wieców poparcia, wyborów władz i haseł przewodnich.
Stawiam na półtorakilogramową substancję zapełniającą czerep każdego z nas. Często całkowicie niepotrzebnie.
Kocham się w ludziach mądrzejszych ode mnie. Namiętnie chcę czerpać garściami z ich wiedzy.
Jeżeli odrobinę poczuliście objawy mojego szaleństwa - Zapraszam!
Wystarczy wpisać na Facebooku: IPNL
Będą na zachodnim krańcu Irlandii pstryknąłem taką oto fotkę... To Atlantyk. Resztę dopowiedzcie sobie sami.
Trochę chaotyczny ten mój dzisiejszy wpis, ale trudno. Niczego nie zmienię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz