poniedziałek, 1 stycznia 2018

Mój Noworoczny Koncert

Skoro już się wszyscy wyspali, obejrzeli kolejne zwycięstwo Stocha (Gratulacje!), wypili rosołek i pobudzili wymordowany balowaniem organizm wodą z chmielem... to mogę skreślić kilka słów na Nowy Rok.

Gdziekolwiek byłbym za granicą, zawsze natykam się na niewielkie markety wypełnione produktami okolicznych wytwórców. Na Wyspach to Cooperativy, we Włoszech Coopy... Na przykład.

Nigdy w życiu nie jadłem smaczniejszych oliwek niż w Toskanii, nigdzie nie widziałem bardziej leniwych sprzedawców niż w Italii.
Sprzedawcy są więc także wytworem okolic, z których pochodzą. Luzik i "O sole mio", klient może poczekać. Taka to już ich uroda i należy się dostosować. Niezmiennym pozostaje fakt, że jedzenie, i inne produkty, są wszędzie świeże, pachnące i najwyższej możliwej jakości.
Co ciekawe, a rzadko spotykane u nas...
Wszystkim zależy na tym, aby takie były. 
Bo promuje się najpierw siebie, a dopiero kogoś innego. Tak by przynajmniej wypadało...

Na całe nasze szczęście i w Polsce ów trend zaczyna być widoczny. Wystarczy włączyć telewizornię. Średnio bystry obserwator musi zauważyć namolne lokowanie produktów z grupy: "Po nas choćby potop", których wstępnymi twarzami są seksowne uśmiechy Adamczyka czy Holeckiej.
Przekładając to na bardziej zrozumiały język wychodzi mi, że sprzedawać to my już coś mamy, tyle że są to produkty zaśmierdłe, źle odważone, fatalnie opakowane i szkodliwe niczym arszenik.

Rozpoczęliśmy nowy rok, w którym, podobnie do lat poprzednich, w Biedronce królować będzie Portugalia, w Auchan - Francja, a w Tesco chyba... Anglia. 
I co z tego, że i ci nas pewnie dymają? Prawdziwymi mistrzami nie są wcale oni! To ta banda szkodników z Kaczorem na czele, mająca czelność nazywać się prawem i sprawiedliwością.

Najprawdopodobniej, za kilka dni, każą nam się zachwycać kolejnymi piruetami tego osła Dudy na stoku Kasprowego Wierchu, dochodzić do prawdy wraz ze świrem z drabinki, lub wysłuchiwać kolejnych pijackich spiczy Flaszki-Głodzia.

Fakt. Sprzedawców to my już mamy... Rzecz w tym, że nie mamy niczego do sprzedania.
W przeciwieństwie do Biedronki.

Życzę Wszystkim, w Nowym Roku, racjonalizmu. Życzę doczekania czasów, w którym to z dziką przyjemnością zajmiemy się krytykowaniem wysuszonych rzodkiewek w jakimś markecie.  A w  telewizji niech sobie nawet wówczas śpiewa jakiś Zenek w duecie z Marylą.
Odrobina oczyszczającego
debilizmu jest nam także potrzebna!
Ale nie zamiast!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz