Jest taki jeden post, którego pisanie kompletnie mi nie idzie.
Podchodzę do niego pewnie już z dziesiąty raz i klapa. Niby wszystko z
nim jest ok, jest zabawny, nawet trochę odkrywczy, ale nie umiem go
odpowiednio zacząć, ani skończyć. Zwykle pisanie postu zajmuje mi
najwyżej półtorej godziny, a z tym męczę się już przeszło tydzień. Coś
nie czujemy między sobą chemii.
Podobnie do pewnego prokuratora,
który najebany wsiadł do auta i spowodował wypadek. Na szczęście mamy
sąd najwyższy, który dopatrzył się, powtórzę to, w najebanym
prokuraturze, okoliczności łagodzących.
Co to za okoliczności?
Ano
takie, że biedak był tak przejęty czekającą go tego dnia sprawą, że
nawalił się całkowicie nieświadomie, i bez świadomości, to akurat
rozumiem, wpełzł do swojej gabloty, aby pojechać do sądu i sądzić w imię ojca
syna i ducha świętego, kurwa, amen.
A że po drodze kogoś przejechał... Nieistotny szczegół.
-
"A my jesteśmy na ziemi, chodzimy twardo po ziemi i będziemy starali
się się pomagać i robić wszystko, aby naszym ludziom żyło się źle" - powiedział przed kamerami, wcale nie najebany Duda od Solidarności.
Pamiętacie wypowiedź Zycha w sejmie? i jego oświadczenie?
Przypomnę...
- Nie po raz pierwszy staje mi... - oklaski - przed izbą...
A może słowa boga pisu, bezlitośnie zamordowanego na rozkaz Tuska w Smoleńsku...
- Jak można tak mówić? (Głos z tłumu).
- Panie! Spieprzaj pan! Oto panu powiem! Spieprzaj dziadu!
A może pamiętacie Kwaśniewskiego w Katyniu?
Do tego posta, który tak źle idzie mi pisać, powinienem chyba dostawić jakąś flaszkę dobrze zmrożonej gorzały i dwa kiszone ogórki. I plasterek salami gdybym miał ochotę czymś zagryźć, bo ogórki to chyba tylko się wącha
I co? Można? Piętnaście minut i po bólu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz