piątek, 16 października 2015

Miss Mokrego Podkoszulka

Jest taki dowcip o jednym Aborygenie, który kupił sobie nowy bumerang i zwariował, bo nie mógł wyrzucić starego. To tylko stary dowcip, ale ja mam podobny kłopot. Pewnie z dziesięć lat temu kupiliśmy sobie telewizor. Jak na ówczesne czasy gigantyczny, największy dostępny na rynku, ale jeszcze z kineskopem w formacie 3:4. No i tak sobie stał do zeszłego tygodnia. Nie jestem specjalnym amatorem terewizorni i było mi ganze gall kiedy go nie oglądam i w jakim formacie. Ale nadejszła wiekopomna chwiła i na starym katafalku spoczął nowy trup. Ponieważ wszystkie dekodery i inne bajery okazały się być z innej epoki, przyszedł jakiś facio i zdemolował mi jeden pokój, z którym nie mogę dojść do ładu do dzisiaj, ale to pikuś.
Ten stary grzmot waży 98 kilo i za żadne skarby nie jestem w stanie go sam ruszyć. Chwilowo służy mi jako podstawka pod popielniczkę. Szukam zatem jakiegoś silnego, niekoniecznie mądrego, innego facia, z którym wypieprzymy stary złom na jakiś śmietnik. To trudne, bo jak komuś uświadamiam jego wagę, to zaraz zaczyna mu rodzić żona, ma skoliozę, nachalnego zeza, albo repturę. Rozumiem ich wszystkich. Kto chciałby ryzykować przesunięcie lędźwiowego dysku, dla jakiejś sąsiedzkiej pomocy, za flaszkę Pana Tadeusza.
Ale ja chyba dziś nie o tym...
W ramach nowoczesnych bajerów znaleźliśmy dziś z żonusią w telewizorze Karaoke.
Zawsze ogarniała mnie zgroza, kiedy słyszałem fałszujących i podchmielonych desperatów próbujących nadążyć za parablalalabamba, czy jakoś tak, ale dziś, w zaciszu własnego pokoju, zaczęliśmy się razem wydzierać, właśnie na podobnym poziomie, do ekranu i lampy. Uszy więdną, sąsiedzi spierdzielają na działkę, światło przygasa, a mleko w lodówce wydziela serwatkę. Żenada.
Ale jaka radocha!
Piosenek jest pewnie z tysiąc. Od: "Jesteś Misia, dawaj pysia", czy jakoś tak... do "Oh! Darling" Beatlesów, przed którą to piosenką McCartney darł się godzinę do księżyca, aby spieprzyć swój głos na tyle, żeby mógł to zaśpiewać. Są oczywiście smętne kawałki typu: "Bardzo smutna piosenka retro" kapeli "Pod Budą" i "Private Dancer" oszałamiającej babci Tiny.
Dla każdego coś miłego.
W przyszłą sobotę mamy znowu jakiś spęd czarownic.
Jeżeli żona nie pootwiera uszminkowanych dzióbków koleżanek telewizyjnym Karaoke, to muszę się znów ewakuować. Ostatecznie mogę być w jury "Miss Mokrego Podkoszulka", ale dopiero po siódmym winie, spitym przez przybyłe czarownice.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz