środa, 21 października 2015

Zdanowszczyzna

Nawet nie próbuję udawać, że interesuję się wyborami. Wszyscy, którzy to robią, za wszelką cenę chcą mnie przekonać, że powinienem. Że muszę. I wszyscy się mylą. Nie muszę. Los naszego kraju wisi mi kalafiorem. Milionom emigrantów przyklaskuję i proszę o więcej. Wyjeżdżajcie stąd jak najdalej i jak najszybciej. Jeżeli tylko czujecie, że gdzieś będzie wam lepiej - spieprzajcie stąd jutrzejszym lotem jeszcze przed śniadaniem. Marnowanie sobie jedynego życia jakie macie dla jakiejś idee fix  zakrawa na masochizm, a wszystkie napuszone dyrdymały o patriotyzmie możecie wypluć w kiblu, w strefie bezcłowej. I spuścić wodę.
Jest taki film z lat osiemdziesiątych pt. "Miliony Brewstera".
Tytułowy bohater musi wydać w trzydzieści dni trzydzieści milionów dolarów żeby otrzymać w spadku trzysta. Warunek jest jeden. Po miesiącu nie może mieć z tych pieniędzy ani centa. Kupuje więc górę lodową, która ma nawodnić Saharę, co i rusz zmienia meble w najdroższym apartamencie w mieście... Głupota goni głupotę. Chwilę później okazuje się, że wszystkie, potencjalnie skazane na plajtę interesy, zaczynają przynosić zysk. Kwota do wydania puchnie zamiast maleć. I co tu robić?
Rzuca się w wir lokalnych wyborów z hasłem: Nie głosujcie na nikogo!
Wygrywa w cuglach. Ludzie nie wybierają nikogo, bo i po diabła?
Wmawianie nam, że ktoś musi nami rządzić, że jest nam to do czegoś potrzebne, to idiotyzm. Bo co taki wybraniec robi? Dobiera sobie zastępcę, skarbnika, członków i stawia mi przed domem parkomat dając mandaty za to, że chcę na dziesięć minut stanąć pod własnym domem.
Po to mam wybierać żeby płacić karę za to, że mieszkam tu gdzie mieszkam?
Mieszkańcy ulicy obok to już nie?
Też jacyś wybrańcy? W mordę!
Pani prezydent Łodzi płaci za parkowanie w centrum?
Że to niby rozładowuje korki... Litości!
Każdy z tych wybranych nygusów zsiadający za wielkim biurkiem i pozorujący pracę jest wart cokolwiek jedynie we własnych oczach, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie pójdzie zadać jakiegokolwiek pytania pani Zdanowskiej, bo ta nie będzie mieć dla niego czasu do końca kadencji. Mam zatem wybierać swojego przedstawiciela po to, aby się przed nim płaszczyć? Mam dać się spacyfikować jakiemuś kmiotkowi, bo on ma swoją wizję puszek na śmieci przy Piotrkowskiej? Niech sobie założy firmę i zgarnia kasę za ich opróżnianie. Po co z tego robić politykę?
Przypadków przechodzenia od własnego biznesu do polityki jest niewiele.
Dlaczego?
Bo żaden, szanujący swoje dobre imię przedsiębiorca, nie chce się prostytuować. Pozostawiając tak zwane "rządzenie", niedopieszczonym nierobom, codziennie stawia świeczkę "w intencji i ku pamięci".
Pamięci... jak to ten nasz świat jest chujowo zorganizowany.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz