Typową marudą jest Ludwik Dorn. Chciałby być dowcipny, ale przedwcześnie się zestarzał w szponach Kaczorów i poszedł w bajki. Ta cała... jak jej tam... Szydło! też pasuje na premiera jak, nie przymierzając, stringi na krokodyla. Jest jałowa jak gaza w aptece i rozsiewa wokół siebie nieopisaną nudę. Nie wiem czy jest mężatką i ma jakieś dzieci, ale jeśli jest i ma, to raczej mąż robi na drutach, bo to o wiele bardziej fascynujące zajęcie od bycia jej mężem.
Klinicznym przykładem marudy jest także poseł Kukiz.
Jeszcze nikt, nigdy, nie zawdzięczał tak dużo, tak ograniczonej liczbie sensownych zdań... żeby sparafrazować pewnego gościa z cygarem.
Kroi nam się mało zabawny parlament. Serdecznie współczuję garstce posłów i senatorów od pana Petru, bo cała reszta to kisiel z buraków. Zdecydowanie wolę ludzi pijących Porto ze spirytusem od tych, kręcących kieliszkami i wpychających w nie nos, kiperami, próbującymi o poranku wyczuć zapach kawy w Brazylii - jak Platformersi; zgraję przesiadających się z traktorów do Range Rooneyów potomków Macieja Boryny i Jagny Paczesiówny; Miasto budzi sięęęęę! Swoimi marzeniami!!! o zatrudnieniu posła Pawła na urzędzie ministra farmacji i linczu szaleńców jednoosobowo prowadzących apteki.
To poszukiwane zdolności.
Moglibyśmy doprowadzić do jednoosobowych kopalń, jednoosobowych meczów futbolu, jednoosobowych strajków ogólnokrajowych i jednoosobowych grupensexów. Moglibyśmy powołać jednoosobowy parlament i jednoosobowy senat, zorganizować jednoosobową armię. Osobiście zafundowałbym jednoosobowy wylot w Pas Plutona Kurwinowi-Mikke z wieloosobowym napędem jednoosobowej partii mieniącej się prawem i sprawiedliwością.
Jechaliśmy kiedyś z żonusią autem i ja, swoim zwyczajem, krytykowałem każdego przechodnia, co mocno ją irytowało. Tuż przy domu zobaczyłem niewielką panią prowadzącą na smyczy jakiegoś psa-mamuta i powiedziałem jakoś tak:
- Po cholerę ludzie kupują takie wielkie psy? Nie lepiej kupić od razu niedźwiedzia?
Wreszcie pękła i się roześmiała. Zdradzę Wam po cichu, że i ona czasem uśmiecha się także czytając moje posty.
Może nie tylko ona...
Bycie zrzędą ma także swoje plusy. Czasem przyczyniam się do czyjegoś uśmiechu i chyba o to mi chodzi.
Mam nadzieję, że to i tak lepsze od genetycznego malkontenctwa na smutno, uprawianego przez sztucznie uśmiechniętą grupę intelektualnych dewiantów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz