poniedziałek, 19 października 2015

W poszukiwaniu straconego czasu

Śniło mi się coś jakbym jeździł gdzieś na rowerze po mieście próbując kogoś znaleźć.
W sumie to sam sen jest bez znaczenia, liczy się czas.
Obudziłem się bowiem całkowicie wyspany o 21,10 czyli dokładnie po, jak zakładam, totalnym chrzanieniu dwóch najnudniejszych Polek. Kopaczowa nigdy nie przypadła mi do gustu, bo za bardzo starała się być kimś, kim nigdy nie będzie i robić wszystko, co nie jest w jej mocy.
O tej drugiej płaczce nawet nie chce mi się pisać. W Pislandii jedynym kryterium doboru jest wzrost. Jak u Ruskich za Stalina. Tamten pokurcz także nie mógł strawić nikogo, na którego musiałby unosić swój wąsaty dziób. Mierny, bierny, ale wierny jak mawiano ówcześnie i, jak widać, nie tylko wtedy poszukiwano człowieczków bez charakteru i własnego zdania, którym nie wstyd robić z siebie wała.
Jak pokazuje mistrz pisowskich ceremonii, żadne idiotyzmy nie są na tyle głupie, aby nie znaleźli się ich apologeci. Chyba wczoraj słyszałem jak Kaczor przekonywał, że węglowodany są sprawcą kłopotów w wydobyciu polskiego węgla. Pewnie że są!
Jak się taki górnik nawpieprza pyrów z miodem i zakąsi brokułem, przepchnie to z pomocą śliny do żołądka powodując wstępną hydrolizę dwucukrów i pierdyknie browara, proces przesuwający potrzebną do życia berję przesuwany jest do dwunastnicy skąd już tylko krok do czczego jelita i utlenieniu sporej jej części w wątrobie. Cała reszta to już małe Miki. Heksozy zmieniają się w glukozę i zapychają nam żyły, a ich część, jako materiał zapasowy, to już czysty glikogen. Ja pierdolę! Ale to oczywiste! Dodam od siebie, że cała reszta jest spacerkiem na tron z poranną gazetą. 
Ale skąd może to wiedzieć górnik strzałowy z Zawiercia wdychający pół życia czysty metan i zapach sąsiada Francika spod pach swojej Brydzi.
Ale szychty są różne...
Nieokiełznana potrzeba przejęcia władzy przez prawicę posunie się do każdej formy zidiocenia. Zmoczone ostatnimi w życiu polucjami wdowca ze Skierniewic, moherowe czapeczki z Wielkopolski, już oliwią swoje balkoniki i gnają pod Częstochowę w nadziei przejęcia władzy wraz z Szydłem.
To ich nam teraz potrzeba! To oni są przyszłością narodu! Dzięki nim uratujemy górnictwo eliminując węglowodany i węglowodory.
Węgiel tyż.
Chciałem napisać dziś kolejny odcinek moich mazurskich przygód, ale dzieje się tyle ciekawych rzeczy w naszym kraju, a ja mam tylko dwie rynce i dziesięć palcy, że nie wyrabiam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz