poniedziałek, 5 października 2015

Prawdziwe prawdziwki

Przechodząc dziś przejściem między blokowiskowym rządkiem sklepików, usłyszałem głos prawdziwego Polaka. Jego prawdziwość opierała się na trzech, właściwie na czterech, filarach.
1. Był nieznośnie głośny.
2. Był nawalony jak stodoła po żniwach, mimo południa.
3. Nie chciał w swoim kraju nikogo o brązowych oczach.
Czwarty filar powinienem jeszcze rozłożyć na trzy podfilary. Jednym z nich byłaby jedna noga, drugim - druga, a trzecim dupa, musiał bowiem siedzieć, aby zrównoważyć nieznośną grawitację i nie pieprznąć pyskiem w trotuar. Nie przeszkadzało mu to wygłaszać swoich pijackich mądrości na całą alejkę kramów z burakami i Cifem. Ani myślę go cytować, bo każdy zna ten typ patrioty. Co ciekawe... nie każdy z nich jest wiecznie nachlany. Niestety, stylistyka i argumenty wszędzie jednakie.
Zdumiewa mnie jedno...
Weźmy taką młodzież wszechpolską... (jakoś nie umiem napisać tej nazwy z dużych liter), ugania się za murzynami, czuje coś do ludzi z dredami na głowach, że o Grodzkiej nie wspomnę. Nie wiem czy są uczestnikami mszy świętych? Z pewnością noszą w kieszeniach czarne spraye, a ich mózgi są rankiem wielkości fasoli. Puchną nocą.
Tej innej odmianie prawdziwych polaków (jakoś znów nie mogę się przemóc) jakoś nie przeszkadzają takie śmierdzące kmioty. Nie chcę stawiać tezy, że w większości wypadków to ich tatusiowie, ale mogę się założyć...
Bo tylko prawdziwy Polak umie wychować własnego potomka na prawdziwego Polaka!
Zaprzeczając porządkowi natury, plęgną się latosią jesienią, mimo katastrofalnej suszy, niczym kilogramowe prawdziwki. A to, że wyrastają między sklepami, w osiedlowych i wyasfaltowanych centrach, jest tylko kolejnym cudem nad Wisłą.
Wyobraźcie sobie smak wigilijnej grzybowej...  
Nie chce mi się dziś więcej pisać, bo wróciłem z pracy o dwudziestej.
Dobranoc


A więc to Calvin Klein wymyślił moher prując z koszyczkiem po Mazurach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz