Na samym początku odpowiem na nie brutalnie. Bo to tylko moja sprawa i nikomu nic do tego. Nie mam zamiaru udowadniać, że nie jestem wielbłądem albo foką. Dla schizofrenicznych katolików może jest to zbyt mało, ale mam to gdzieś. Różnica między nami jest zaś jednak taka, że ja wiem dlaczego taki jestem, a oni nie wiedzą dlaczego wierzą w boga. Tłumaczenie o wychowaniu w wierze jest rzadsze od próżni i ekscytujące niczym obserwacja bezchmurnego nieba.
A teraz będę się dochrzaniał.
Ponieważ nie udało mi się dotychczas wyeliminować z grona znajomych wszystkich napuszonych katoli, co pewien czas któryś z nich zaszczyci mnie porcją swoich przemyśleń. Zwykle ignoruję takie wpisy, ale wczorajszego wieczora wzięła mnie cholera i odpisałem.
Atak klonów nastąpił niebawem.
- Bog cie skarze,,,,,
- Bedziemy sie za ciebie modlic,,,,, pojdziesz do PIEKLA,,,,.!
No i superancko.
Jak ja lubię takie myślenie...
Będę się modlił do św. "X", aby pomodlił się za ciebie do Matki Boskiej, która modli się za mnie, abym ja miał siłę modlić się za ciebie.
Jakaś taka kolejność...
W tej modlitewnej orgii rozpasanego rozmodlenia największą rolę odgrywają święci. Kościół katolicki po to ich tylu stworzył, abyśmy mieli codziennie innego, do którego możemy się odwołać, aby przypadkiem nie zacząć myśleć samodzielnie. Jednego? Ba!
I8lość naszych świętych oscyluje o okolicy dziesięciu tysięcy, czyli jakoś po trzydziestu na dzień...
I każdy z nich zajmuje się innymi sprawami.
Zakochałeś się? Święty Walenty...
Za to Ignacy opiekuje się wilkami...
Masz kłopoty finansowe? Paciorek do św. Judo Tadeusza.
Chcesz mieć dzieci, ale nie możesz? Pasek św. Dominika jest przedmiotem magicznym.
Swołoczy parasolkowa! Głupie baby! Na kolana przed Chazanem; zaraz po porannym zbadaniu lepkości swojego śluzu! Wzorem Terlikowskiej. To takie fascynujące!
Wyobraźmy sobie, że wracając na początku zimy do domu, po pijanemu rzecz jasna, zgubiliśmy termos z gorącą herbatą. Widzimy ciemność i dochodzimy do zaskakującego wniosku, że jeżeli ziemia się porusza, to ten żółw chyba się dziś wypłoszył. Wracamy bez termosu, ale od czego mamy Świętego Archanioła Gabriela? Co noc zasuwamy do niego modlitwę i już na wiosnę znajdujemy ów termos, a herbatka jeszcze w nim ciepła!
Siła modlitw jest porażająca, a Pan Bóg wprawdzie nierychliwy, ale sprawiedliwy. Modląc się o coś wystarczająco długo zostaniemy wysłuchani!
Przypomniała mi się zeszłoroczna historia z Barcelony.
Przeszło sto dni nie padał tam deszcz. Reakcja biskupów była natychmiastowa.
- Módlmy się o deszcz dla miasta! - głoszono z ambon. - Będziemy się modlić do czasu, aż zacznie padać!
Jakież to genialne w swojej prostocie!
Dlatego jestem ateistą,,,,!!!!!////// w skrucie,,,,,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz