piątek, 28 października 2016

Warto bełkotać czyli Międlar na papieża

Mój ulubiony program w TELEWIZJI POLSKIEJ, którego z wielką lubością nigdy nie oglądam, nazywa się "Warto Rozmawiać". Wprawdzie twarz prowadzącego go kabotyna budzi we mnie mordercze instynkty, a tematy, na które ponoć: "warto rozmawiać", mają wartość zużytego papieru toaletowego, ja jednak pewną genetyczną wadę...
Próbuję czasem zrozumieć niezrozumiałe.
Nie są to wprawdzie częste próby, bo nie lubię bezproduktywnie przewracać się nocami po łóżku marząc o spotkaniu pani profesor Wilczur, styczniową nocą, w środku Borów Tucholskich, a Pospieszalskiego, w mojej ulubionej męskiej toalecie klubu "Cocomo", ale znów... czasem nie mogę się powstrzymać...
Okazja na moją dzisiejszą nieprzespaną noc objawiła mi się pod postacią rozmowy, wyżej wymienionego już kabotyna, z faszyzującym ex księdzem Międlarem.
Niby obaj jawią się opinii publicznej chrześcijanami, ale jakież to dwa bieguny tej samej religii!
Pierwszy, sponsorowany z bulterierowej tacy i obrońca uciśnionych biskupów...
Drugi - młodzik, owładnięty miłością do bliźniego swego, pod warunkiem, że nie są to geje, Niemcy, rowerzyści, masoni, sprzedawcy pizzy, bankowcy, pingwiny z Madagaskaru, budowniczowie piramid, lekarze, policjanci, kobiety lub mężczyźni. Jeżeli kogoś pominąłem to przepraszam...
Czy ta rozmowa warta była słusznej porcji moich nocnych polucji!
Nie była warta!
Zmarnowałem osiemnaście minut z mojego jedynego życia, na wysłuchanie porcji bełkotu dwóch zaciećwierzonych pajaców, z których każdy, za wszelką cenę, chciał nas przekonać jaki z niego kutas.
Przekonali mnie obaj. Dziękuję.

Międlar powinien zostać wybrany na papieża! Piorunem rozwali kościół i nareszcie będziemy mieć z nim spokój.
Jan Franciszek (sic!) Pospieszalski, powinien zaś szybko zrzucić garnitur, wdziać od razu purpurę, bo jego rodzinne klejnoty potrzebują natychmiastowego przewietrzenia.
Nie tylko klejnoty...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz