sobota, 15 października 2016

Francuska robota widelcem...

Któryś z prawicowych oszołomów napomknął coś nauce posługiwania się widelcem; że niby to my nauczyliśmy jeść nimi Francuzów w szesnastym wieku. Szkoda tylko, że widelce w Polsce pojawiły się w dopiero siedemnastym...
Gostek słyszy wprawdzie jakieś dzwony, ale nie czai skąd dochodzi ich dźwięk. To zresztą żadna nowość dla prawicy. Wszystkie ich zmysły działają bowiem z opóźnieniem liczonym w wiekach.
Zawsze najbardziej śmieszą mnie jednak próby tłumaczenia "na polski" głupot wypowiadanych przez polityków. To musi być męczące nawet dla samych tłumaczących, i choć ich wysiłki powodują jedynie kolejne salwy śmiechu, próbują - taki prikaz!
Jakaś dziumdzia z TVP (dlaczego jeszcze nie TWP?)...
"V" brzmi jakoś mało polsko; przecież już tylko "Prawdziwi Polacy" chcą oglądać oni tę kupę gówna!
Tym zaś tłumaczenia potrzeba jak mało komu, bo w ich opanowane ideologią móżdżki mogłaby, niechcący, trafić jakaś iskierka wątpliwości, a na to zgody być nie może! Trzeba indoktrynować na potęgę! Trzeba bezustannie tłumaczyć, zapewniać i uświadamiać! Trzeba i kropka. Tak działają wszystkie utopijne idee. Żryjmy gówno! Miliardy much nie mogą się mylić!
Smacznego.
Kaczka ostatnio palnęła coś o rodzeniu ciężko upośledzonych noworodków tylko po to, aby można było je ochrzcić i nadać imię. Idea ze wszech miar słuszna, nic tak bowiem nie ucieszy młodej mamy jak widok zdegenerowanego genetycznie dzieciątka z perspektywą dwugodzinnego życia w męczarniach tylko po to, aby jakiś klecha przyleciał na swój koszt do szpitala taksówką, aby skropić je kranówą. Może za sześć stów to jeszcze...
Nie czarujmy się.
Pis przepchnął się do władzy między nogami prymitywów, którzy mają blade pojęcie o czymkolwiek; którym do życia wystarcza świadomość posiadania religijnych uczuć. To jest ich baza, trzon i kapitel.
Ucisk, podtrzymywanej przez tak puste łby budowli, wywiera z pewnością kojący wpływ na próżnię ugniatanych czerepów.

Mój wrodzony wstręt do ciemnoty, a zarazem brak najmniejszej ochoty do próby ich zrozumienia, klasyfikuje mnie dzisiaj na straconej pozycji.
Jakże bowiem mogę przekonać twory pokroju Pawłowiczówny do prostego faktu, że chrzest niemowląt jest wymysłem kleru, całkiem niedawno stworzonym wyłącznie po to, aby na siłę zawłaszczać kolejne bezbronne duszyczki.
I nie uczcie Francuzów jedzenia, bo to wy, w dwudziestym pierwszym wieku, wciąż napychacie gęby świńską modłą.


Temat widelców nie uważam za zamknięty. Powrócę do niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz