środa, 25 stycznia 2017

Oto Polska właśnie...

Wielu rzeczy nie rozumiem, sporej części nawet nie chcę pojąć. I dobrze, bo mój ptasi móżdżek często nie jest jej w stanie ogarnąć.
Nie dociera do mnie teoria Einsteina na przykład, choć przyjmuję ją do wiadomości. Nie rozumiem nieskończoności, nie wiem nawet dlaczego biją nasze serca. Nigdzie nie doczytałem, gdzie spotkali trzej królowie, dlaczego zapieprzali z bambosza tysiące kilometrów i jak udało im się zdążyć tak idealnie na czas.
Cuda jakieś albo kosmiczne jaja?

Podrzuciłbym jeszcze sporo przykładów na temat mojej głupoty, ale nie lubię się chwalić...

Jedynie więc tylko tym mogę sobie wytłumaczyć dziś fakt, dlaczego wcześniej nie zobaczyłem w naszym "najukochańszym pisowskim rządzie", trzech, istniejących od roku, ministerstw.

Jedno nazywa się:
- Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego
Drugie:
- Ministerstwo Edukacji
Trzecie:
- Ministerstwo Cyfryzacji

Za komuny chodził taki dowcip... W formie pytania zresztą...
- Dlaczego milicjanci chodzą we trzech?
Odpowiedź:
- Jeden umie czytać, drugi pisać, a trzeci ochrania naukowców.

Znaczy teraz mamy tak:
Naukowcy są od nauki, a nie od edukacji, bo od tej jest szczeżuja Zalewska. Ponurak Gowin samą swoją miną odstrasza od szkolnictwa wyższego. Jakaś Streżyńska, prawniczka zresztą, ma zadanie wyszukiwania kruczków, aby szczeżuja z ponurakiem przekształcali edukację i naukę w pachnącą gromnicami zakrystię.
Jedźmy dalej...
- Mamy ministra obrony osłabiającego obronność własnego kraju.
- Mamy ministra spraw wewnętrznych wspierającego chuligaństwo przeciw obywatelom.
- Mamy spraw zagranicznych niepanującego nad własnym językiem, że o geografii nie wspomnę.
Tu nie jestem już pewien, ale...
- Ministra rolnictwa (?) szukającego kasy w zwłokach żubrów i majaczącego coś o smogu, którego przyczyną są pszczoły.
Teraz już jestem...
- Mamy prezydenta permanentnie łamiącego konstytucję...
Na koniec...
Nad wszystkim pieczę trzyma cesarz Jarosław, z zawodu poseł. Doktora prawa nie znającego żadnego obcego języka, megalomana, sterczącego na drabince częściej niż pokojowy malarz, zmurszałego starego kawalera z brzuchem; otoczonego wianuszkiem tępych apologetów, którym nigdy nie było po drodze z żadnym przejawem jakiejkolwiek edukacji.
Uśmiechniętych i rozanielonych, z wyrazem twarzy karpia na wieść o zbliżającej się Wigilii.

Mamy więc tak:
Naukowcy to nie edukacja, cyfryzacji nie robią ci po szkolnictwie wyższym, a to znaczy, że edukacja ma się nijak do nauki, cyfryzacja zaś to chyba tylko jakieś cyfry, które także mają się nijak do edukacji, bo nauka to przecież nie jest edukacja.
Zrozumieć to mogą wyłącznie o wiele mądrzejsi ode mnie.
Ja musiałbym nauczyć się pisać od nowa... Tak bez przecinków, spacji... i zacząć robić w każdym zdaniu po piętnaście ortograficznych błędów. Musiałbym zacząć kochać bliźniego swego miłością kiboli do Arabów i czarnoskórych. Wtedy zostałbym prawdziwym Polakiem.
Jestem na to jednak za stary, źle wyedukowany i zwyczajnie za głupi.

Dopiero w takim kontekście dociera do mnie sztandarowe hasło pislamu z ostatnich wyborów:
"Polska w ruinie!"
Trzeba by tylko dodać:
"Już za chwilę..."

I stanie się jasność!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz