piątek, 17 lutego 2017

Dr. hab. Urszula Dudziak

Coraz częściej odczuwam różne, chwilowo delikatne naciski, abym tak... może... trochę... powoli... zaczął pisać o sprawach mniej bulwersujących i nie doczepiał się do tego lub owego jakiegoś członka. Bo to może nie wypada ciemniakowi z Łodzi komentować wielkich tego kraju...

No przejedźmy się po tych wielkich...

- Rydzyk...

Hochsztapler najwyższych lotów, którego w każdym normalnym kraju wysłano by dożywotnio do grzebania trupów gdzieś na Pacyfiku.

- Pani Szydło...

Zawiedziona życiem mała kobieta, próbująca za wszelką cenę stać się kimś ważnym, ale ani ma ku temu możliwości, ani... możliwości... Chodząca drętwota próbująca zdążyć ugotować obiad za wszelką cenę. Sprawca zamiany seicento na mercedesa... Tu szacun!
Pewnie zaraz ogłosi jak to się w Polsce poprawiło, że dwudziestolatka stać na taką brykę.

- Jarosław Kaczyński...

Umordowany starokawalerstwem osobnik cierpiący na syndrom Tourette'a na widok drabiny. Klasyczny przykład małego tyrana, który, nie umiejąc zarządzać własnym życiem, dąży do zarządzania życiem wszystkich innych. Najgorszy sort i para ze Stalinem. Niestety, nie ta liga. Zakłamanie i zgroza.

- Episkopat...

Mafia zdegenerowanych starców sądząca, że sprawuje rząd dusz. A gówno!

- Pis...

Klęcząca przed tyranem grupa lizodupów bez przyszłości.

Na koniec zostawiłem sobie wisienkę...

- Doktor habilitowana, miss Urszula Dudziak.

Alter ego genialnej polskiej wokalistki jazzowej, którą uwielbiam.
Wstrętny babsztyl cierpiący na syndrom własnego braku seksualności, główna ekspertka MEN od wychowania w rodzinie, zapowietrzająca się na słowa "in vitro", bełkocząca duby smalone o antykoncepcyjnych pigułkach i kobiecych doznaniach w ich kontaktach z plemnikami.
W zasadzie mógłbym się nawet z tym zgodzić... Ich brak powoduje bowiem cholerne uszczerbki na zdrowiu psychicznym pani habilitowanej.

I to właściwie tyle na temat nacisków.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz