czwartek, 23 lutego 2017

On PAN, ten PAN... same PANY!

Trudno mi nie odnieść się do mojego wczorajszego wpisu...
Jechałem sobie spokojnie samochodem, padał deszcz...
Było zdecydowanie butelkowo, ciśnienie jak u nieboszczyka, "Tok fm" zagłuszały trzeszczące o szybę wycieraczki...
Z tym jechaniem to lekko przesadziłem, Łódź to fabryka korków, więc, w zasadzie, spalałem tylko paliwo.
Nagle doszedł mnie głos cycorza. Podgłośniłem, bo lubię go słuchać...
I usłyszałem...

... Tak, bo jesteśmy panami!

Mój odzew był natychmiastowy.
Wiącha, którą puściłem, powaliłaby stado nosorożców z dwóch kilometrów. Teraz żałuję, że nie miałem włączonego dyktafonu, bo mój stek bluźnierstw zrobiłby na fejsie furorę. To nie był nawet stek, to była cała krowa z kopytami i resztami trawy w gębie.
Seans kuchennej łaciny trwał aż do powrotu do domu. Wreszcie ochłonąłem, na podwórku...
I dotarło do mnie, że nareszcie wylazło z tego diabelskiego pomiota wszystko to, co tak skrzętnie ukrywał od dziesięcioleci; że pokazał wreszcie prawdziwe oblicze i kielich się przelał.
Nie wyobrażam sobie bowiem, aby po takiej deklaracji nie odwróciła się od niego całkiem pokaźna grupa myślących prawicowców, którzy nie czują się poddanymi jego cycorskiej mości, a mieli jedynie zbyt pobłażliwych rodziców.
Nie będę się zbytnio rozwodził nad naukami Freuda, bo kaczym reakcjom znacznie bliżej do śliny psa Pawłowa, ale do mojego, stosunkowo wyważonego przecież wpisu - muszę.
Ilość polubień i komentarzy wręcz zatkała mi komputer. Wiele z nich całkowicie nie nadaje się do publikacji...
Jednak niemal wszystkie Wasze wypowiedzi są miodem na moje serce i szalenie za nie dziękuję. Idzie ich już w tysiące, a ja nie nadążam nawet wszystkich przeczytać. Nawet nie o to chodzi był to zrobił; moje posty traktuję jak tematy, które właśnie Wy rozwijacie. Możliwość wymiany zdań i poglądów jest dla mnie najważniejsza.
Wśród tysięcy przyjaznych wpisów znalazły się jednak dwa, na które muszę odpowiedzieć.
Pewna paniusia stwierdziła otóż, że Hitler był zbyt pobłażliwy, a cysorz tylko mówi, a nie postępuje i patyczkuje się z takimi jak ja (pisownia i składnia to oryginał), a druga to wypowiedź pewnego gitarzysty - historyka, wielkiego znawcę faszystowskich przemówień, który dopatrzył się w moich kilku zdaniach retoryki Goebbelsa, Adolfa i kilku innych nazistów.
Nie jestem wybitnym znawcom tematu. Jeżeli jednak ów gitarzysta - historyk, uczący ponoć dwadzieścia pięć lat historii w jakiejś szkole tak mówi, to szacun.
Moja odpowiedź może zaskoczyć...
Zwracam się zatem z uprzejmą prośbą do tych znawców innych szkolnych przedmiotów, którzy także mają prawicowe przekonania, do rzeczowego ustosunkowania się do poniższych tekstów...

Do polonistów:

Jarek! Ojczyzno ty moja! Ty jesteś jak zdrowie,
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię straci. Dziś chamstwo twe w całej ozdobie
Widzę i komentuję, bo gardzę po tobie.

Do nauczycieli muzyki:

Już mu niosą suknię z welonem,
Już mohery czekają z muzyką,
Głódź do flaszki zamiata ogonem,
Macierewicz przyleciał swym dronem.

Do geografów:

Zaraz za ocean lecę
I nie będę Jarkiem chyba,
Jak nie chwycę wieloryba!
No i jeszcze wyślę Dudę,
By rozpieprzył nam Rospudę

Do katechetów:

Nie domykajmy drzwi,
Klęknijmy uchylając usta,
Może nadejdą sny,
Zapełni się godzina pusta...
 
Dość, bo najdzie mnie incydent defekacyjny. Dla mało zorientowanych znaczy to tyle,
co sraczka.


 
-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz