wtorek, 7 lutego 2017

Robert...

...Biedroń.
Pewnie nie będzie miał nic przeciw temu, że to właśnie on, niechcący, popracuje dziś jako temat mojego wpisu. Nawet... zresztą... gdyby miał, to raczej będę mu kadził...
W przeciwieństwie do przeważającej grupy moich poprzednich bohaterów, których nie cierpię z całego serca i kompletnie nie wiem po jaką cholerę marnuję swój czas na zajmowanie się takim niczym, Robert Biedroń jawi mi się jako sympatyczny facet.
Ma jednak pewną wadę.
Lubi politykę.
Na szczęście chyba nie w wymiarze totalnym, bo słabość do lokalnej jestem jeszcze w stanie przetrawić.

Większość ludzi osądza innych najpierw po wyglądzie.

Ciekawi mnie zawsze co czują stojąc przed lustrem...

Nikogo za to nie winię - jestem taki sam. Pierwsze wrażenie jest niezwykle istotne, ale także determinuje późniejsze odczucia.
Nie wiem czy powinienem, ale objawię to po raz pierwszy w życiu...

Moją najukochańszą żonusię poznałem dzięki temu, że zdawała na studia, ale miała pietra sprawdzić, po egzaminach, czy ją przyjęli... Nie wiem jak, ale skontaktowała się z koleżanką i kolegą, którzy postanowili ją solidarnie przytrzymać pod ścianą płaczu, w razie, gdyby nie było jej na liście szczęśliwców i byłaby zemdlała wstrząsając, zupełnie niepotrzebnie, swój mózg o trotuar. Jej koleżanka, wraz z kolegą, byli także moimi znajomymi. Pojechaliśmy więc we troje ratować niewiastę od wstrząśnienia.

Wicie, rozumicie... Było lato, a ona w jakiejś czerwonej sukience, chyba w kwiatki...
Jako nieznany, lazłem grzecznie za zestresowaną trójką i filowałem na jej gołe łydki. Nie kolegi.
Dostała się i może dlatego była później łatwiejsza...


Mam głupi zwyczaj odbiegać od tematu, ale tu - tylko pozornie. Piszę bowiem o pierwszych odczuciach, o chemii (nomen omen... zdawała na chemię), ale także o psychologii.
Wyraz twarzy, mimika, a w szczególności nasze oczy, zdradzają o wiele więcej niżbyśmy chcieli o sobie powiedzieć.
Żaden telewizyjny wyznawca pislamu, choćby nie wiem jak chciał, nie ukryje wypełzającej z nich wrogości do całego świata. Ich opuchnięte nienawiścią gęby, w połączeniu z panicznym strachem, że mogą jednak nie zdążyć, budzą we mnie wykręcający mnie wstręt.
Dlatego nie pojmuję u kogo znajdują poparcie?! Zakładam, że wyłącznie u tych, którzy patrzą na świat poprzez pryzmat zezowatych kłamców.

Robert Biedroń wysyła mi swoim wzrokiem same motylki.
Za to go lubię i szanuję. Wciąż mi go jednak szkoda na polityka, bo może się chłop tylko zmarnować.
Wierzę wszak w jego intelekt żałując doli, na którą się naraża, ale i ciesząc, że nie wszystko zostało stracone. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz