wtorek, 18 marca 2014

Czyż nie przypominamy coraz bardziej sztucznie tuczonych gęsi? Każde medium, które nieopatrznie zaczynamy oglądać bądź słuchać, rozwiera naszą szczękę i aplikuje obowiązkową porcję niestrawnej karmy. Niestrawnej przynajmniej dla mnie. Próbując dowiedzieć się pogody na najbliższy dzień, muszę usłyszeć, kto jest producentem czopków na hemoroidy i z jakim to bezbolesnym poślizgiem mogę go sobie wetknąć w dupę. Czytanie pogody trwa minutę, reklama podobnie, tyle że nadają ją przed i po nieistotnych wiadomościach o temperaturze w Kostomłotach. Zasypiając w przerwach reklamowych osiemsetny raz wyświetlanego filmu Stefcia Mewy, roztytego niczym pożerający dziennie siedem kilo frytek amerykański półmózg, topiący osiemnasty rok życia w oczekiwaniu na operację odsysania tłuszczu, aby mógł robić to przez kolejną dekadę, śnimy o konsultacjach z lekarzem, rozdwajających się paznokciach i dupie Romana... znaczy... zupie.
Przyznaję, byłem trzykrotnie w życiu w McDonald's i za każdym razem to podane coś w papierku wzbudzało mój wstręt majonezem o smaku terpentyny. Do innych smaków się nie przyczepiam, bo tych nie było wcale. Wróćmy jednak do reklam.
Zarabiają na nich z pewnością dostarczyciele prądu, producenci ściereczek do ekranów i firmy pogrzebowe, bo chyba niejeden zbyt nerwowy oglądacz, padł na udar słuchając jak to zdrowo zżerać codziennie garść suplementów, zatem...
Jeżeli tylko możecie... Rozreklamujcie mój blog jak najdalej się da, bo dostałem propozycję, aby sponiewierać moje durne pisanie reklamowymi linkami.

1 komentarz: