czwartek, 13 marca 2014

Do niedawna na mojej ulicy aż roiło się od małych sklepików spożywczych. Można było kupić w nich podstawowe produkty, pogadać z kolegami przy piwie, pitym, rzecz jasna, nie w okolicach sklepu. Czuło się zamierającą komunikację bezpośrednią. 
Dziś został jedynie położony nieopodal ryneczek i Biedronka. Dobre i to. Nawet lepsze dla takiego malkontenta jak ja. 
To miejsca nieocenionych obserwacji socjologicznych. 
Na rynku spotykam otóż pewną panią, która, ze względu na specyficzny układ ust i śladową ilość zębów, przy każdej próbie oblizania górnej wargi wylizuje także dziurki w nosie. Jak sznaucer.
Pomijając tabuny podpartych kulą emerytek wlekących za sobą dwukołowe respiratory, całą masę niedomytych żuli i fałszywych dziesięciozłotówek - można by było uznać rynek jako miejsce do robienia zakupów. 
Biedronka także ma swoje minusy. Są nimi klienci. Szczególnie pozbawione przestrzennego widzenia kobiety z wózkami. 
Na lewo-słup, na prawo-słup, a środkiem mknie kobieeetaa!!! 
Nagle, mimo, że Jahwe ostrzegał, żona Lota ogląda się i dostrzega keczup. Klękajcie narody! Nie ruszy się do czasu, aż pokręcone zwoje mózgowe nie przetranspotrują megabajta informacji o czerwonawej melasie w niższe partie kobiety. Tworząca się kolejka do ominięcia słupów mnoży się w postępie geometrycznym. Co bardziej nerwowi zataczają krąg między papierem toaletowym a mrożonkami. Przy wejściu zaczyna brakować wózków, kobiety przy kasach idą na papierosa, nadchodzi zmierzch. Brakuje jedynie migdalącej się pary w czipsach. 
Trudno dociec jak długo stan powrotu z solnego letargu przerwie niecierpliwe-"Przepraszam". Z doświadczenia wiem, że może to potrwać, bo my, jako wyrozumiali dżentelmeni, rozumiemy tę przypadłość istot ze świata równoległego. Konformizm. 
Żeby nie było, że ja tylko o płci ładniejszej...
Przy wejściu do Biedronki stoi pewien śmieciowy biznesmen. Niezgorzej ubrany, dłonie dwuznacznie schowane w dżinsy, rozwiany włos i twarz pamiętająca o wiele lepsze czasy. Pogada z każdym o wolnej pięćdziesięciogroszówce, popilnuje zakupów i auta. Spytałem go kiedyś, czy jeżeli włamywacz wybije mi szybę, to on takowego powali i zwiąże? Nie odpowiedział. Od tego czasu unika mojego wzroku. 
Od żony Lota różni go jedno... Przestrzenne widzenie!
Żaden wjeżdżający na parking samochód nie umknie jego uwagi! 

1 komentarz: