środa, 26 marca 2014


Przemierzając ulice Łodzi, zawsze nachodzi mnie taka sama refleksja: Polki nie umieją się ubierać. Akcentują to, co powinny ukrywać, gubią się w kolorach, a mordując swoje wdzięki, zabarwiają twarze niczym Irokez przed polowaniem na bizona. I klną! Cech szewców, na podstawie języka młodych pań, powinien rozsyłać ulotki do zrzeszonych w nim rzemieślników z instrukcją, przy jakim przekleństwie najlepiej zmienić fleka. Niedawno, stojąc na skrzyżowaniu, zachwyciłem się urodą dwóch dziewczyn. Czekały, jak ja, na zmianę świateł, po przeciwnej stronie jezdni. Włączyło się zielone. Mijając je usłyszałem taką wiąchę, że moja parówka zmieniła się zatrzask do koszuli. Again.
Jestem w stanie zrozumieć zataczającego się kibola, bezmózga i troglodyty, wyjącego do księżyca skończonego debila, jego język, ale żeby takie laski... Żenada.
Malujcie, jeśli już musicie, swoje buzie w kolorach znanych przyrodzie; jeśli natura obdarzyła Was kończynami o kształcie banana - nie noście czarnych leginsów z różowymi skarpetami frote obutych w lazurowe szpilki i... na Boga! Przestańcie kląć!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz