wtorek, 5 maja 2015

Bardzo proszę, mocium Panie...

Wróciliśmy niedawno z fredrowskiej "Zemsty" i trudno mi oprzeć się wrażeniu, że to tacy dziewiętnastowieczni "Sami Swoi".
Ale od początku...
Życie Fredry przypadło na okres historii, który niespecjalnie lubię. Te wszystkie bogoojczyźniane wzwody, które oczywiście rozumiem, ale wcale nie muszę się nimi zachwycać, odrobinę mnie nudzą. Nie rozumiem również Napoleona i jego genetycznej potrzeby przerobienia całego świata na swoją modłę. Skoro był takim geniuszem to chyba musiał wiedzieć, że nikomu, nigdy, ta sztuka się nie udała, a kolejna próba naprawiania świata będzie także skazana na klęskę? Zatem... Czy warto próbować?
A jeżeli już zaczynać, to może należałoby wprowadzić jakieś ograniczenia? Może nie cały świat, a tylko ćwierć? Może tylko trzy kraje? A może uratować jedynie swój? Zaprowadzić w nim taki porządek, aby cała reszta świata zapiała z zachwytu i porzuciła swoje pieskie życie dołączając do elity postępu?
Na to jednak żaden tyran nie może się zgodzić.
Są jak psy, które jedzą do czasu, aż ich żołądki przestają pracować i jedynym wyjściem jest wszechogarniający paw. A pawie, jak wiadomo, nie są apetyczne. Są z pewnością efektowne, kolorowe i obfite. Są jednak wynikiem zwyczajnej głupoty, a tej geniuszom mieć nie przystoi. Chyba za to właśnie nie cenię tego "Małego Kaprala".

Fredro, już jako młodzieniec przemierzający z armią Napoleona Europę i zdobywający kolejne ordery, czuł to chyba przez skórę. Po uwięzieniu swojego szefa na Elbie napisał:
     
        Wyjechaliśmy razem z odmiennych pobudek...
        Napoleon na Elbę, ja zasię do Rudek...

Miał wówczas lat 25.
Wojna wyciska pozytywne piętno na intelekcie.
Taka ironia wojen...
Poza tym Fredro był hrabią, bogatym synem bogatego ojca, który mógł sobie pozwolić na hrabiowskie życie. W jego przypadku był to niezwykle szczęśliwy splot okoliczności; może nie tak bardzo dla niego, co dla nas. Niewielu mieliśmy pisarzy tego formatu co Fredro. "Zemsta" zaś, piętnująca na wesoło przywary Polaków, jest jednym z najważniejszych dzieł.
Jest także gorzką lekcją historii, która uczy jedynie tego, że nikogo, nigdy, niczego nie nauczyła.
Zapewne dużo wcześniej od autora tej sztuki, żyli tacy Rejenci i Cześnicy. On jedynie zwrócił na nich uwagę.
Dar obserwacji nie jest dany wszystkim.

U nas honor równoważy się z zemstą, zemstę z dobrym samopoczuciem, a dobre samopoczucie z honorem.
Ciekawe co na mój dzisiejszy elaborat powiedzieliby nauczyciele języka polskiego, gdyby taki temat pojawił się na maturach?
Szkoda, że nie oglądałem dziś "Lalki"...
Polacy i Polska to taki nierozerwalny twór, który każe nam brnąć coraz głębiej w nasze ograniczenia i żadna sztuka, ani film, nie wyzwolą nas od niego. I do końca świata będziemy śmiać się z Karguli nie widząc, że śmiejemy się z samych siebie. Ale to już napisał Gogol...


I jeszcze jedno...
Papkiny, Rejenci, Cześnicy...
Jeżeli nie chcecie naszej zguby, to rozwalcie w końcu ten mur! Wysuńcie swoje gęby zza jego resztek i podajcie sobie rękę, bo ja, jakom żyw, nie przestanę na was napadać!!! A moje notowania, w przeciwieństwie do Waszych, wyłącznie rosną!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz