Dziś raniutko, na pusty parking, podjeżdża mondeo i wysiada niebrzydka kobitka z dużymi oczami opiętymi ciasno bluzką. No co? Wzrok sam leci, ale ja przynajmniej grzecznie wsuwam bułkę.
Trzeba dodać, że parking okala diabelnie wysoki krawężnik.
I nagle wpada bolid marki przedpotopowy opel corsa z łysolem w środku. Łysy i jakiś niedopieszczony, bo też się zapatrzył na mondeuwę i jak pierdzielnął przednimi kołami w krawężnik to myślałem, że wyleci przez szybę.
Kobity! Nie narażajcie nas na takie stresy!
Jesteśmy delikatni i nieodporni psychicznie, umieramy wcześniej... po co to przyśpieszać?
Zrobiło się już ciepełko, zdejmujecie z siebie niemal wszystko... czasem zupełnie niepotrzebnie..., ale i tak nie przebijecie erotyzmu facetów w japonkach! Żeby jeszcze czasem umył kopyta i obciął paznokcie, bo nie dość, że wygląda jak gej z Czadu, to jeszcze góra ubrania ma się tak do japonek jak wiertarka do wibratora. A jeszcze jak dołoży do swojej kreacji dziurawe czarne skarpety w brązowe romby, to kompletny szał. Za takie rzeczy powinni dusić smyczą. Jakaś lotna brygada.
Dowiedziałem się dziś, że Ruscy szkolą foki dla potrzeb wojska. Banda sadystów! A może zacząć szkolić śledzie? Nafaszerować je Laksygenem i w każdy piątek armia polska zdycha w latrynach. Taki piątkowy Blitzkrieg. Przy dzisiejszych technologiach w jeden piątek można zająć cały kraj i zdążyć na miesięcznicę.
Muszę wrócić do ciuchów, nie wytrzymam! Osobiście nie jestem specjalnie modny, ale chyba także się nie ośmieszam. Nie pojmuję skąd bierze się tak dramatyczny brak gustu przeciętnych Polaków? Wygląda to czasem tak, jakby komuś w szafie zostały ostatnie trzy ciuchy, bo resztę zeżarły szkolone ruskie mole.
Kiedyś, dawno temu, kiedy w sklepach z ubraniami był wybór pomiędzy Mao a Breżniewem, szyłem sobie koszule, znaczy szwaczka szyła, według moich pomysłów; były zdecydowanie przekombinowane, zwykle bez kołnierzyków, jakieś rozpinane z klapką pod szyją i ze stójką. Wkładane przez głowę. Całe lata chodziłem w kurtkach typu Rambo, sztruksach i zamszowych butach do kostek. Szyłem sobie także torby. Jedną wymyśliłem w kształcie banana z grubachnym lnianym paskiem. Pozowałem wówczas na artystę, więc można mi było to wybaczyć. Dzisiejsza bohema także stroi się od Sasa do Lasa i nie zawsze wychodzi z tego haute couture. Na dodatek Ruscy szkolą teraz piersingowców, których zadaniem jest dziurawić nas i wpinać agrafki w najbardziej nonsensownych miejscach.
Krawcy to banda pijaków, który kroją materiały we wszystkie możliwe strony pozostawiając ogromne dziury choćby na nogawkach, przez które przebijają się miesiące skomplikowanego procesu trawienia hamburgerów z frytkami i dietetyczną colą.
Ruscy nigdy nie forsowali inteligencji. Robili pracę u podstaw. Jeśli ktoś na nich napadł, to zwiewali na wschód wyczekując zimy, która najskuteczniej zwalczała zapędy nigdy niedoszłych okupantów. Dziś atakują szkoląc komando foki z jakimś morświnem za dowódcę.
Obawiam się, że owa piersiasta foka spod Biedronki, także była szkolonym wysłannikiem Putina z zadaniem niszczenia łysoli w japonkach.
I tu należy Putina popierać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz