Tak, żeby na początku było wszystko jasne i nie trzeba było czytać mnie do końca...
To jest wyłącznie mój blog i mogę na nim pisać wszystko to, co mi się żywnie podoba. Nikogo nie zmuszam, nikogo nie proszę, nikt nie ma obowiązku i nikt nie zapłacił nawet jednego grosza za czytanie moich wypocin. Do nikogo nie mrugam filuternie oczkiem żeby mu się przypodobać. Nikogo także nie namawiam, aby przytakiwał moim poglądom. Nie po to rozpocząłem to całe pisanie żeby zdobywać poklask. Nie mam aspiracji sprawować rzędu dusz za cenę wzrostu moich notowań. Gdyby tak było, pisałbym wyłącznie o gotowaniu i kremach na zmarszczki. Nie mam także aspiracji odwiedzenia kogokolwiek od jego poglądów. Do nikogo nie wysłałam żadnej, reklamującej mój blog wiadomości, że oto nadszedł jakiś nowy, który rości sobie prawo do bycia tym jedynym nieomylnym. Nie popieram żadnej partii, nie zaglądam od siódmej rano w rozporki potencjalnych wyborców Kukiza, aby przejąć jakiekolwiek głosy. Można mnie czytać lub nie, można się ze mną zgadzać bądź nie, można wierzyć w to co piszę, albo mieć całkowicie inne poglądy. Nikomu także nie zabraniam rozpoczęcia swojego bloga i wypisywania na nim, co mu w duszy gra. Każdy może zdeprecjonować każdy mój wpis, wyśmiać mnie i zakopać.
Po moich dwustu pięćdziesięciu wpisach nikt jednak jakoś nie wpadł na pomysł zrównania mnie z błotem.
Aż taka tolerancja?
Nie wierzę.
Zaczynam się zastanawiać czy aby na pewno ma ktoś na to odwagę i, że się tak wyrażę... odpowiedni potencjał...
Jakże łatwo skrytykować czyjeś poglądy, wyśmiać je dodając obrazek i pozostając anonimowym.
Nie bez kozery zatytułowałem mój blog: Tęsknoty Prostaka.
Chcę się wypowiadać prosto i dosadnie. Kląć czasem jak szewc i olewać kompromisy, bo konformizm nie leży w mojej naturze. Mam swoje poglądy i nie mam zamiaru się ich wstydzić, a to, czy to komuś odpowiada, zależy wyłącznie od niego.
Piszę od piętnastu miesięcy spotykając się prawie wyłącznie z aprobatą, przeczytano mnie około siedemdziesięciu tysięcy razy i większość wraca...
Nikt mnie nie przekona do polubienia kościoła ani jedzenia ośmiornic. Mam prawo krytykowania każdych nonsensów oplatających nam życie, ale muszę się wytłumaczyć ze swojego wczorajszego wpisu...
Nie... jednak tego nie zrobię!
Niech każdy, kto to przeczyta do końca i wyda opinię, zastanowi się najpierw z czego owo chamstwo wypływa. Nich się zatopi w historię, ruszy głową i złoży do kupy trochę faktów... Wymagam bowiem od swoich czytelników umiejętności myślenia; odrzucania całkiem nieistotnych wulgryzmów i prawa do zachowania moich poglądów.
Mam kolegę, który ma dziwaczny zwyczaj. Wchodzi na imprezę, zagląda do pokoju, w którym towarzystwo się już bawi i mówi tak: Co tu, k..., tak śmierdzi?
I wie, że jeśli się ktoś zaśmieje, to warto się z nim napić i pogadać.
Mamy przeogromne mózgi, o wiele większe niż są nam potrzebne.
Może już pora zapełnić pustostan odrobiną mebli, na których da się usiąść i spojrzeć odrobinę krytyczniej na idiotyczne zapewnienia Dudy, że zmniejszenie wieku emerytalnego przyniesie nam wymierną korzyść, a manifestowanie miesięcznic poprawi nasz byt.
Jeśli wygra będziemy mieć prezydenturę popieprzonych rozliczeń i mordę Macierewicza zamiast dobranocki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz