piątek, 12 czerwca 2015

Krótkie zdania dla dorosłych

Opowiadano mi wczoraj taką historię...
Przyjeżdża ktoś do ogromnej hurtowni pod Łodzią, obok stoi gigantyczny dom, altana, w której właściwie można by mieszkać, parę aut... W hurtowni siedzi ładna pięćdziesiątka i płacze. Odszedł od niej mąż.
- Pewnie znalazł jakąś dwudziechę...?
- A skąd! Tamta stara i zaniedbana! Chlip, chlip...No i czego mu tu brakowało? Chlip. Zawsze miał w kieszeni z pięćdziesiąt tysięcy i wszystko co chciał! Chlip, chlip.
- No to czemu poszedł do starej baby?
- Bo ona bogata...
To można być bardziej bogatym? I o ile? Skoro pięćdziesiąt tysięcy kieszonkowego to mało. Ciekawe na co mało...
Przypomina Wam to coś?
Mnie jedynie polityków, którym też zawsze za mało... Nie tam, nie to, nie z tym, a jeśli już to na chwilę. Wleźć, wyssać ile się da i odejść... choćby do starej i zaniedbanej baby. Byleby była bogata! Bogatsza.
Kultura pijawek rozpoczynająca się pod osiedlowym trzepakiem i telefonem z polskim rapem, w którym wszystko jest do dupy, pojebane i nie ma na chleb, ani bilet na mecz.
- A tamten to ma! Złodziej pier... Też trzeba mu ukraść! Bo w TVN pokazali, że on musiał ukraść! I kto cię złapie? Policja? Nawet jak przyjdziesz i się przyznasz to TVN cię obroni!

Wiem, że czepiam się TVN, ale nie znoszę ich na równi z Marysią. Propaganda sukcesu, błyskotki i botoks. Samo gówno.
Ci osiedlowi mitomani, z wizją bezrobocia do końca życia, kreują politycznych świrów pokroju Kukiza, który już się szykuje na fotel premiera. Pewnie chce zostać też królem z przydomkiem "Jow Czwarty". Wydawało mi się, że umiem częściowo przewidzieć kierunek, ku któremu zdążamy? Nie umiem. Poddaję się. Została mi jedynie negacja. Ale to tylko tak na pokaz. Mam głęboko w dupie wszystkie polskie zakręty i zawirowania. Wybierzmy Myszkę  Miki na premiera. To pożywka dla tych, którzy budzą się rano i nie wiedzą co zrobić z własnym życiem. Muszą czekać do 22,00 aż dowiedzą się tego ze "Szkła Kontaktowego". Może kiedyś wreszcie powiedzą po jaką cholerę budzimy się o poranku? Osobiście mam wrażenie, że wielu budzi się jedynie po to, aby któregoś dnia doczekać się własnego zgonu, bo będzie to jedyny dzień, w którym będą mieć coś do zrobienia.
Nikogo nie namawiam do pisania poezji czy zdobywania bieguna zimą. Nikogo nie namawiam do przestania ośmieszania się swoim językiem na internetowych wpisach. Nikogo nie próbuję nakłonić, aby przestał zaspokajać się przy fotce Dudy. Nie nękają mnie idee naprawy świata, a świat polskiej polityki nie wart jest dla mnie pięciu sekund refleksji dziennie, bo, jak dotychczas, nie przyniósł mi kompletnie niczego. Polacy jednak uwielbiają bić pianę. Rozwalać każdą imprezę swoimi pseudo-inteligenckimi dąsami. Zwykle około północy, w piątek, na działkach przy grillu.
A teraz zacytuję najśmieszniejsze zdanie, które dane mi było usłyszeć ostatnimi czasy.
Wychodzi facet z bramy, doszedł do połowy jezdni i powiedział tak:
- Kurwa w dupę jebana ja pierdolę!
I wrócił.
Ciekawe czy opłacało się wracać?
Ale ujął mnie swoją polszczyzną. Krótką, rzeczową, skondensowaną, nic nie mówiącą, ale jakże obrazowo konstatującą to, o czym dziś piszę.
Tylko właściwie o czym ja dziś piszę? Chyba o tym, że ani stara bogata, ani dwudziecha, ani wszechogarniająca Polskę głupota, już mnie kompletnie nie rajcują. No, może dwudziecha...
Byle nie jadła w McDonald's.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz