wtorek, 8 września 2015

Odrobina kontroli!

Od niedługiego czasu wszyscy w Polsce czują niepohamowaną potrzebę wygłaszania własnych mądrości na temat uchodźców z Syrii, których jeszcze nikt u nas nie widział, a szansa ich zobaczenia jest mikroskopijna... Ale przecież statystyczny Polaczek wie wszystko o wiele lepiej, i dużo wcześniej, od siedmiu miliardów kretynów zapaskudzających planetę. Efekty owych wynurzeń są żałosne; nie chce mi się ich komentować, bo to zwyczajny wstyd! To, jak to mówił Tewie Mleczarz, jedna strona. Z drugiej wygląda to po mojemu tak:
Skoro owych uciekinierów, z obszarów objętych wojną, stać na płacenie kilku tysięcy dolarów za miejsce na jakiejś tonącej krypie, to czemu nie kupią biletu na samolot? Albo czemu nie migrują do np. Emiratów Arabskich, Iranu... Gdzieś w bardziej swoje strony. Ktoś mi  to jest w stanie wytłumaczyć? Czemu Polacy jeżdżą za chlebem do Anglii czy Niemiec, a nie do Palestyny? Pomijając cały nonsens moich pytań jest to jednak zdumiewające.
Nie martwcie się ksenofoby i rasiści.
Syryjskie dzieci nie chcą do was przyjeżdżać, bo już wiedzą gdzie jest najniebezpieczniej. Gdzie mogą przywalić ich sterty zdziczałych popleczników Rydzyka, a posiwiała armia wylaskowanych emerytek, kłusująca już co tchu ku granicom, obrzucająca asfalt gorącą pianą, żeby nie powiedzieć: z pyska, zatrzyma każdy rodzaj swołoczy barchanowymi zasiekami.
Mnie to w sumie rybka.
Bardziej przeraża kataklizm najbliższych lat po auspicjami pislandii, na który się bezapelacyjnie zanosi.
Siedząc dziś na działeczce, nie mojej, żeby była jasność, miałem widzenie...
Z prawej strony domku wyłazi malutki kotek, szarobury i wystraszony. Przebiega przerażony na mój widok i ginie z lewej strony domku. Trzy sekundy później pojawia się znów z prawej strony i znika po lewo. Wypiłem wieczorkiem dwa piwa, ale zaczynam sobie przestawać wierzyć... Ale szybki!
Po kolejnych trzech sekundach znów wyłania się po prawo. Wiecie, piwa były z Biedronki, co dzień niskie ceny, ale żeby aż tak mnie walnęły i trzymały...
Splunąłem trzy razy przez lewe ramię i czekam na czwartą odsłonę. Cisza. Nagle, zza węgła po lewo wyłania się przestraszona mordka i się na mnie gapi. No, jeżeli teraz pojawi się jeszcze po prawo, to zmieniam lekarza, bo koty to jednak nie Szybki Lopez, który leży w łóżku z kochanką i nagle ktoś puka do drzwi.
- Mąż! - woła kochanka.
Lopez wyskakuje z siedemnastego piętra, a kochanka otwiera drzwi, za którymi stoi Szybki Lopez i mówi:
- Zapomniałem spodni.
Prawda okazała się banalna. Są tam trzy jednakowe kociaki. Nie do odróżnienia. Wszystkie jednakowo wystraszone i ciekawskie. W końcu usiadły wszystkie pod sosną, a ja pstryknąłem im zdjęcie.
Żeby nie było, że to te piwa z grilla!


Jaka szkoda, że nie wszystkim jest dane mieć wizje, które dadzą się racjonalnie wytłumaczyć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz