czwartek, 22 grudnia 2016

Moja wigilijna opowieść

Tak gdzieś 1700 lat temu, w pewnej zamożnej rodzinie, na terenie dzisiejszej Turcji, przyszedł na świat mały Mikuś. Dorastał i dorastał, aż wreszcie dorósł. Jakoś pewnej środy, dowiedział się, że w jego mieście zmarł facet i osierocił trzy córki. Znany ze swojego dobrego serduszka Mikuś, wrzucił dziewczynkom przez okno nielichą sakiewkę i uciekł.
Mimo to historia jakoś się o tym dowiedziała, a ja mam jak zacząć moją krótką opowieść wigilijną.
W wyniku owego celnego rzutu, trzy sierotki stanęły na nogi, dorosły, wyszły dobrze za mąż i żyły długo i szczęśliwie.
Nie wiem, czy to prawda, ale ów Mikuś, a przyszły biskup Miry, dzięki niej, i nie tylko zresztą, przeszedł do historii jako św. Mikołaj.
Z niecierpliwością oczekuję podobnych gestów ze strony naszych kleryków, każdego szczebla, mających zamożnych rodziców lub bogatą parafię.

A wystarczyłoby, aby Mikuś czegoś się nie dowiedział, pomylił okna, a jego sakiewka spadłaby na podłogę jakiegoś lewaka...
Miałem nie pisać o polityce, sorki.

Morał jest oczywisty. Sakiewka nie była aż tak wypchana złotem jak opowiada o niej historia, a dziewczyny wprawdzie za mąż wyszły, ale za okolicznych kombinatorów. Ci, za posagowe monety nasiali marychy w ogródkach, posuszyli i opchnęli towar w Amsterdamie. Pewnie dlatego św. Mikołaj jest patronem tego miasta.
Na historię można patrzyć z wielu stron. Ta sprzed półtora tysiąclecia nie jest specjalnie wiarygodna, taka strefa bajek, im starszych - tym piękniejszych.
I fajnie.
Nie mam nic przeciwko pozytywnym wzorcom. Może dlatego, że tak mało mamy ich we współczesności.
Ten, tak namiętnie kochający nas kościół, karmiący nas opowieściami w stylu:

"Tak jak przepowiedziane, ciemność opadła już na Kościół i ów plan, aby pożreć dusze wierzących, będzie kontynuowany, dopóki Ciało Mojego Syna nie zostanie zbezczeszczone, zgodnie z planem antychrysta. To, czego wielu ludzi nie wie, to to, że wrogowie Boga, którym przewodzi antychryst — mający się dopiero ujawnić — wierzą w Boga. Nie tylko, że wierzą w Boga, ale ponieważ budzi w nich odrazę wszystko, co ma z Bogiem związek, to będą oni spiskować przeciwko Jego Planom przygotowania świata na Powtórne Przyjście Mojego Syna, Jezusa Chrystusa."

... zbudował w Polsce 327 (sic!) pod wezwaniem św. Mikołaja!

Jeśli jest to pokłosie doskonale zainwestowanej sakiewki Mikusia, to szacun, ale boję się, że biskup Mikołaj wrzuciłby dziś, przez tak wiele pseudo-kościelnych okien, wyłącznie po granacie.

Pojutrze zasiądziemy do Wigilijnej kolacji.
Pewnie będzie trzynaście dań na każdym naszym stole i wszędzie same pyszności. Będziemy uśmiechnięci, szczęśliwi, bogaci i najedzeni. I dostaniemy górę prezentów, które niezmordowany św. Mikołaj powrzuca nam kominem.
I tak ma być!
Ze swojej strony, życzę tego Wszystkim. Z całego serca.
Nawet tym, którzy zasłużyli na granat...
Bo tak naprawdę, to Mikołaj urodził się w USA, w latach trzydziestych ubiegłego wieku, i żyje do dzisiaj!
W Amsterdamie :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz