Rozluźnijmy dziś, i tak już luźną atmosferę świąt, i zastanówmy się, trochę poniewczasie, nad problemem przedświątecznego mycia okien. Jestem zdania, że jednak łatwiej wybić szyby i wstawić nowe. Tym bardziej, że w wannie czeka na nas żywy karp, którego musimy jakoś utopić, a jest to wiele trudniejsze od zrobienia żonie gwiazdkowego prezentu.
A wystarczy powiesić się na choince...
Z braku odwagi możemy wszakże wybrać się na grzyby...
Najlepiej na strych Kowalskiego. Wprawdzie grzyby na jego strychu nie rosną, ale wiemy od lat, że Kowalscy tam właśnie je suszą.
Ale jakbyś się chłopie nie starał, któregoś świątecznego poranka, twoje dziecko i tak spyta zagonionej mamy, czy Pan Bóg nas karmi, czy dzieci przynosi bocian, a prezenty rozdaje Mikołaj?
Ależ tak! - odpowie zagoniona mama.
I wówczas, w prostym jak kij od szczotki umyśle naszej pociechy, zrodzi się jakże rozsądne pytanie:
- To po cholerę nam tatuś?
Ano może po to, że jak przyjdzie jego teściowa z siódmym mężem, to od progu śpiewamy naszą ulubioną kolędę rozpoczynającą się od słów:
- Czym prędzej się wybierajcie...
...co powinno być pożywką dla dzieci naszych wyedukowanych dzieci, do zastanowienia się nad przydatnością tej części rodziny.
Facet, mąż, konkubent... czy jak go tam jeszcze inaczej nazwać, zawsze jest na straconej pozycji. I nawet wtedy, tuż przed świętami, kiedy to zajmując się swoim najulubieńszym zajęciem, jakim jest mycie drzwi od toalety, rozlegnie się:
- Puk, puk!
A on marzycielsko zapyta:
- Kto tam?
A zza drzwi dotrze do jego uszu niemal anielski głos...
- Merry.
Spyta na wszelki wypadek... przesuwając rodzinne klejnoty do lewej nogawki:
- Jaka Merry?
To zawsze niestety, będzie to tylko:
- Merry Christmas...
Świąteczne pozdrowionka przesyła Darek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz