sobota, 17 grudnia 2016

No i żyjemy w ciekawych czasach...

Miałem zamiar przejechać się dziś po faraonie... Zrobię to, ale odrobinę później.

Dowiedziałem się, że sejm klepnął jakąś ustawę, uchwałę... nie wiem dokładnie... o związaniu państwa z kościołem.
Tak jakbyśmy nie byli dotychczas związani...
Pomijając legalizację owego idiotyzmu, trzeba by zastanowić się nad jego genezą...

Król Jarek doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że otoczył się idiotami. Byli mu niezbędni, ale spełnili już swoje zadanie i powoli będą odchodzić.

Punkt dla króla? Pozornie...

Pojemnik głupoty wypełnił się bowiem szczynami po brzegi i zaczyna gwałtownie się przelewać; król robi się coraz bardziej nagi.

Zaraz minie północ, a ja przespałem część wieczora.
Sen krzepi.
Obudziły mnie jakieś skandowania. Okazało się, że sala sejmowa została zablokowana, a pislandia wyniosła się obradować na jakiś korytarz, czyli tam, gdzie jest jej miejsce.
Ale obraduje dalej, uchwala, głosuje... coraz szybciej i szybciej... i szybciej...

"Siedzi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Buch - jak gorąco!
Uch - jak gorąco!
Puff - jak gorąco!
Uff - jak gorąco!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie,
A jeszcze palacz węgiel w nią sypie..."

Nareszcie jakaś dobra zmiana!

Co mniej zakochane jednostki w naszym "naczelniku jedynym" od jutra zaczną spieprzać z pisu w trosce o "dobro państwa" i swoje apanaże. I, jak naucza nas historia, z dnia na dzień, staną się wybitnymi demokratami.
Tron zaczyna się chwiać.
Co teraz zrobi cesarz Jarosław?
Po primo... nie prześpi dzisiejszej nocy, a więc z rana będzie się skrzył mniejszą elegancją i bon tonem wobec Krystyny P., która, nota bene, zapewne w tej chwili walczy z natrętną biegunką wiedząc, że musi się zaczynać przyzwyczajać do publicznych szaletów.
- Kupa - dwa zyle, na mientko - zyl.  
Po drugie primo...
Wódz wszystkich wodzów sięgnie po kadry, które wyedukował kościół. Ta wykształcona, ale jakże idealnie spacyfikowana umysłowo grupa, walcząca przecież także o własne przetrwanie, jest idealnym rozwiązaniem. Dwa tysiące lat nauki w indoktrynacji maluczkich jest nielichą bazą.

No, bo niech teraz ktoś z czytających ów tekst, powie otwarcie:
- Mam w dupie kościół, boga i cały ten, związany z nim, galimatias...
Ano właśnie...

Największego pietra czujemy słuchając bajek, bo tak w skrytości ducha, wszyscy doskonale wiemy, że jest to kompletna lipa, ale... tak na wszelki wypadek... trochę nie wypada, trochę strach, a najwięcej - wychowanie.
Nie wiem jak potoczą się losy dzisiejszych wystąpień.
Mam nadzieję, że nadchodzi dobra zmiana. Ale nie ta, o której pieje peany niedoszły faworyt mojego dzisiejszego wpisu - FARAON.
Jestem dobrej myśli.

P.s.
Wybaczcie mi mój dzisiejszy, nieco chaotyczny wpis, ale kwadrans to niewiele na zebranie myśli.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz