niedziela, 18 grudnia 2016

Salon Niezależnych

Jacek Kleyff... Im starszy - tym ładniejszy...
Poeta, badr, plastyk, mistrz!
Dobra, wystarczy, bo rozpłynie się w samozachwycie. Może tylko jeszcze jedno...
Nauczyłem się grać na gitarze z trzech powodów:
Pierwszym była pewna Gosia, której chciałem dorównać w tej umiejętności, drugim był: "Dom Wschodzącego Słońca" Animalsów, a trzecim: "Sejm" Jacka.
Jakże zdumiewające jest dziś to, że po czterdziestu latach, czyli od czasu, kiedy poszedłem kupić pierwszą gitarę, jedynie kabaretowy song "Salonu Niezależnych" nie stracił niczego na swojej na aktualności.
Ba! Teraz dopiero powinien na nowo rozkwitnąć! Posłuchajcie! Pozwoliłem sobie, samowolnie i bez pytania autora, udostępnić go, i jakoś wcale nie czuję się winny!
Wprawdzie czasy, o których opowiada pioseneczka "Sejm" jest słusznie miniony, ale to tym gorzej dla czasów!

Przygotowywaliśmy przedstawienie na bal maturalny, dawno temu, głęboki Jaruzelski...
Był tam zagrany skecz, który także jest wciąż aktualny, a wyglądał on jakoś tak:

Na scenę wychodzi jedna osoba i pyta publiczność:
- Jak miał ni imię pierwszy król Polski?
-  Bolesław! (Chrobry) - odpowiada, wyedukowana na lekcjach historii, publika.
- A jak miał na imię ostatni?
- Stanisław! (August Poniatowski) - odpowiada, wyedukowana na lekcjach historii, publika.-
- A co było później?
- Rozbiory! - odpowiada, wyedukowana na lekcjach historii, publika.
- A jak miał na imię pierwszy sekretarz PZPR?
- Bolesław! (Bierut) - odpowiada, wyedukowana na lekcjach historii, publika.
- A jak ma na imię obecny pierwszy sekretarz?
- Stanisław (Kania) - odpowiada, wyedukowana na lekcjach historii, publika.
- To co zaraz będzie?
- ROZBIORY! - wrzeszczy ze śmiechem, wyedukowana na lekcjach historii, publika.

No i zrobiła się taka zadyma, że pani ucząca historii, opuściła bal maturalny.
I słusznie, bo była to osoba porównywalna dziś jedynie do wysuszonej katechetki, której staropanieństwo na tyle skomplikowało życie, że poza krzyżem, radiem marysia, oraz namolną potrzebą indoktrynacji, nie umie dostrzec niczego innego.
Gardzę takimi ludźmi. Tak samo, jak trzydzieści kilka lat temu, gardziłem ową "panią profesor" Pacześ.
W sumie to jestem nawet z tego trochę dumny, bo wyszło na to, że od liceum, do dziś, pozwalam się, samemu sobie, zaliczyć do salonu niezależnych.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz