sobota, 25 marca 2017

Też mam zdjęcia z papieżem czyli... nocny wpis

Jak nasz broszka kochana. W tak zwanym "międzyczasie pisania" wyszukam je i opublikuję na końcu wpisu.
To startujemy i lecimy.
Wejście do kaplicy sykstyńskiej kosztuje osiemnaście ojro od główki. Przynajmniej tyle kosztowało kilka lat temu. Dawno nie byłem w Italii...
Broszka była wczoraj. To oczywiście niebywały sukces, że samolot wylądował. Rzymskie lotnisko Fiumicino odetchnęło z ulgą, Italiańcy trochę się poobsrywali tuż przed przyziemieniem podniebnego ptaszka z first lady, bo tam wcześniej góry i doliny, jakieś akwedukty i sporo blokowisk.
Mamma mia!
A ile czerwonych seicento na ulicach!
Posto diabolica! Tragedia! 
A wszyscy zapieprzają na łeb na szyję; nie ma bowiem w Rzymie auta, które nie byłoby porysowane przez bmw lub audi. Toteż dramatyczne "Si terra!" (Możecie lądować!) zabrzmiało w uszach pilotów niczym wyrok. 
Słyszałem wszakże, oczywiście z dobrze poinformowanych źródeł, że broszkowi piloci zawsze przed lotem przyjmują ostatnie namaszczenie i odmawiają smoleński apel. 
Banzai albo lotniskowy asfalt! Terra santa! Orzeł wylądował! 
Osobiste kontakty cysorza z sycylijską mafią zapewniły bezpieczny przejazd mafii z Polski do Watykanu i bene.
Papa è in attesa. 

I stanęli wszyscy na tle Sądu Ostatecznego... Dumni i bladzi w obliczu pisowskiej bladzi! 
A gdzie ona? 
Nie ma! 
Nikt jej nie widzi! 
Ależ jest! 
Tam! 
Lekko z tyłu...
Ukryta w swojej skromności za plecami mniej istotnych członków unijnej sekty antypolskich sadyściaków i podpierająca się mopem, którego na  jej szczęście na zdjęciu nie widać; wychylająca skromną buzię zza pleców jakiegoś durnego brodacza. 

Przecież ktoś musi po nich posprzątać! Cysorz kazali!
To ja! Beatka ci ja! 
Oj dana dana, broszka kochana. 
Jestem tutaj, a kuku!

Gdyby twórca wielkości kaplicy sykstyńskiej, Michał Anioł, żył jeszcze, z pewnością uhonorowałby naszą oblubienicę stosownym malowidłem na widocznym, na zdjęciu, fragmencie zapapranej przez siebie ściany. 
Tej na wprost wejścia... za osiemnaście ojro od łebka.  
Prawie zgubiłem tytułowe zdjęcia z papieżem, ale mam! 

Hull. Północno-wschodnia Anglia. Trzy i pół tysiąca kilometrów za południowy wschód mieszka papież...



To zdjęcie z Danii. Po mojej prawicy, trzy tysiące kilometrów na południowy wschód, siedzi papież.


Droga krzyżowa na Śnieżkę. Tam w dole se stoję. Tysiąc osiemset kilometrów za mną stoi też papież.



Czechy. Nadchodzę. Tysiąc czterysta kilometrów za mną sam papa! Widzicie?


Przyspieszmy, bo mnie cholera weźmie. Florencja. Już tylko trzysta kilosów. Drę na południe, ale w międzyczasie...

 
 
... kąpanko w morzu bom się spocił... 200 km. Papa po lewicy.




No i wreszcie Watykan! Dwa piętra nade mną siedzi papież!Lekko po lewo.




No i wreszcie ja, papa i broszka. Unoszę ją lekko aby zmieściła się w kadrze. Widzicie? No nie widzą. Kurde balans!








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz