piątek, 17 marca 2017

Who is this?

Polecę dziś po fali ogólnego zachwytu nad naszą ukochaną magister od Trybunału. Wprawdzie kompletnie nic o niej nie wiem, ale moja umiejętność pisania właśnie o tym czego nie wiem, zawsze przewyższała gryzmolenie o rzeczach doskonale mi znanych.
I to właściwie powinien być koniec tego wpisu, bo całkiem przypadkowo streściłem nie tylko moje działania, ale także całego pisu.
38 sekund...
Tyle trwał filmik z konferencji tego uśmiechniętego babsztyla. I chwała Allachowi, bo tyle jestem wytrzymać nawet radio marysia. To także aż nadto, abym wyrobił sobie opinię na jej temat. Tej... znaczy... jak jej tam do cholery! Zapomniałem. 
Pierwsze wrażenia?
Przydałby się jej siarczysty, doskonale wyważony i opracowany w najdrobniejszych szczegółach, kop w dupę. Taki, aby wyleciała zza stołu, ominęła Księżyc, nabrała trzeciej prędkości kosmicznej (dla nieznających tematu dopiszę, że wynosi ona 16,7 km/s) i przesłała nam swoją opinię o mijanym  Plutonie, bo cholernie mnie ciekawi czy jest on planetą...
... znacznie bardziej niż intelektualna rzadzizna tego zadowolonego z siebie tłuka.
Na przykładzie tej... Jakiejśtam pani... doskonale widać zaplecze jakim dysponuje ten zasrany wóz drabiniasty. Stado bezczelnych ciołków nabijających się z prawa, że o sprawiedliwości nie wspomnę. I z nas.
Ale Polacy zawsze lubili pogrążać się w chaosie. Chyba jest nam to potrzebne do jakiegoś szczęścia, którego nie mogę osobiście pojąć. Zazdrościmy Niemcom systematyczności, Żydom, że zawładnęli świat i Stochowi, że zarobił w tym roku milion. Nie możemy przeboleć inteligencji Młynarskiego (Cześć Jego Pamięci!).
Pewnie z tego powodu rozsmakowujemy się w plasterku mrożonego łososia owiniętego ryżem i śmierdzącą algą z imbirem. Tylko proszę mi nie zacząć teraz wmawiać, że muszę to lubić, bo to jest takie smaczne!
Próbowałem. 
O smakach się nie dyskutuje. O polityce zaś namiętnie.
Szkoda tylko, że na dyskusji kończymy. I tak jak każda rodzinna impreza zaczyna się od polania i wypicia zdrowia gospodarzy, tak zawsze kończy się na polityce. Na szczęście zawsze po niej jest "strzemienny" i biba zatacza kółko, a my wsiadamy w taryfę oczekując z nadzieją poranka, że kac nie zdąży wyprzedzić klina.
W przypadku tej imprezy niestety wyprzedził...
Proponuję jednak nie pić w wieczór poprzedzający najbliższe wybory... Chyba, że lubicie wysłuchiwać żałosnych spiczów świra na drabince i oglądać twory pokroju tej... jak jej tam...
Ale bawmy się dalej. Powodzenia!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz