niedziela, 26 kwietnia 2015

Jestem zazdrosny!

Życie jest cholernie niesprawiedliwe! A już to internetowe przekracza wszystkie granice przyzwoitości. To ja się męczę wymyślając co drugi dzień nową porcję idiotyzmów na swoim blogu i, kreując się na prostaka, próbuję wprowadzić świat w dobry nastrój, a moja żonusia kupi siedem gramów jakichś pestek, cztery doniczki i ziemię, którą oczywiście ja muszę dotachać do domu, rozsypie te pestki w rzeczonej ziemi, pstryknie fotkę i kilkadziesiąt kobiet natychmiast dostaje wzwodu! Już zapodałem na swoim profilu, że szukam nasion maryśki. I nie spocznę, aż je zdobędę. I zasadzę na tym samym parapecie mój odlotowy ogródek. Jakoś mnie nie martwi, że zainteresują się mną organy ścigania, bo już sama nazwa "organy" jest tak wieloznaczna i żałosna, że wszelkie obawy zamiatam pod dywan. To nawet może być jakaś nowość w zblazowanym świecie internautów. A konsekwencje?
Zdobędę ogromną popularność, firmy będą się zabijać o miejsca reklamowe przy moich wpisach, miliony kolejnych otwarć nabiją mi górę kasy i, jeżeli nawet kiedyś, kiedy będę już po dziewięćdziesiątce, a jacyś idioci w hełmach z dzikim wyciem wywalą taranem moje drzwi, to znowu zyskam kolejną pulę zagorzałych fanów, bo okaże się, że jednak wysiew marychy dla celów zdrowotnych, wydłuża życie nawet takich oportunistów zdrowotności jak ja.
Pewnie obrazi to wielu, ale ja od zawsze byłem fanem Jerzego Urbana. I kompletnie mi wiszą reakcje na tę wiadomość. Byłem i jestem. Tygodnik "Nie" był jednym z niewielu, które czytałem regularnie. Do dziś je lubię za ich pokrętną inteligencję. Nieważne...
Otóż redaktorzy "Nie" zasiali kiedyś przed komisariatem, na jakimś totalnym zadupiu, pokaźne poletko Marychy. Kiedy wyrosła na tyle, że zaczęła zasłaniać komisaryjne okna, opublikowali na pierwszej stronie fotki ze swojego występu. Żaden wsiowy sierżancina nie zorientował się przez całe miesiące co tak ładnie zazieleniło się pod oknami!
To typ dowcipu, który uważam za mistrzostwo świata! Tępienie głupoty musi kiedyś przynieść choćby minimalne rezultaty. Ci żołnierze prawości do końca życia będą oglądać każde wyrosłe źdźbło pod oknami.
Zakładam się też o wszystkie pieniądze tej ziemi, że żaden sąsiad, ani sąsiadka, nie dostrzegą w moim oknie półtorametrowej maryśki. Co najwyżej przyjdą z pytaniem: Co to takie ładne w pana oknie? Bo oni wolą karmić kotki, które czujnie obserwują każdego wychodzącego z klatek z jakimś Whiskas, aby móc podrapać niepodrapaną jeszcze część dachu podwórkowych bolidów.
Reasumując...
Jeżeli się kradnie, to należy ukraść tyle, żeby po wyroku i koniecznych opłatach niekorupcyjnych urzędników zostało tyle, aby móc resztę życia przeżyć godnie.
Parapet jest na tyle duży, że zbiorę odpowiednią ilość plonów na kolejne podejście, bo to inwestycja przyszłościowa i trzeba być wyjątkowym durniem, aby się nie udała! A później wykupię wszystkie skwerki pod każdym komisariatem na Lubelszczyźnie. Ależ to był zdrowy wpis!
Dla bezpieczeństwa jednak, od dziś, ubieram się na zielono.   


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz